I powiem pani, że byłem pod wrażeniem. Tak pozamiatanych ulic to dawno nie widziałem, a na pewno nie tu, w Sanżilu - to wiadomo, a i w lepszych okolicznościach, w rodzaju Ukle czy Woluwy - też nie. Miło popaczeć.
A gdzie pan był, pamięta pan? Bo ja tam mieszkałam długie lata, grzecznie wciąga się w rozmowę Ana Martin.
Nie wiem. Z naszej strony wjeżdżałem, jakieś takie tereny poprzemysłowe, andustrjel na całego. Brzydkie. Niby nic, a tu paczę i oczom nie wierzę: moja była patron ma dom. Wielkie to. Brzydkie. A ona - że cztery miljony!
No tak, luksemburska norma. Brzydkie i drogie.
No i niech sobie pani wyobrazi, że ona ma taki plan, by mnie tam ściągnąć. Ta moja patron tak se wymyśliła.
I co? Bo wie pan, że to zupełnie inne życie. Choć inne ceny też! to prawda, opłaciłoby się panu. Ja tam nigdy u fryzjera w Luksemburgu nie byłam, ale raz słyszałam, jak koleżanki donosiły, że za kolor dały 200 ojro. Desą! Deux cents w pisowni. Owszem, z minipodcięciem z łaski. Nie dziwiły się wcale ceną, tylko tym, że ja się dziwiłam.
A bywało i drożej.
No, powiem pani, że i tu się takie ceny zdarzają. Tam, gdzie Szumani mieszkają. Komisja płaci.
No może i tak, ale w Luksemburgu to wszędzie tak. Patron chyba sama mówiła?
Wspomniała. Ale ona nie pracuje już. Ma trójkę dzieci i zamknęła się w tym domu na przedmieściach.
Mąż w bankach robi.
Pieniądze są czyly, zgaduje słusznie Ana.
Ale i problem jest. Bo on już se znalazł młodszą. I tam będzie dziecko. I ona mi się żali.
Niełatwa sytuacja. Sama z trójką dzieci, zrozumiałe.
Z tym, że dzieci duże i to już jej nawet nie przeszkadza. Nie na to się żaliła, tylko wie pani na co?
No na co?
Że po rozwodzie jej tylko miljon zostanie na koncie. A teraz ma czy. Tszy. Trła milją. Przyznam, że współczuję ludziom w trudnej sytuacji, ale tu naprawdę nie wiedziałem, z której strony zacząć ją pocieszać. Bo co tu powiedzieć doprawdy? Ręce rozłożyłem bezradnie i wróciłem do Belżik.
No comments:
Post a Comment