Thursday, 20 October 2016

nożownik

Połowa października. Ponad pół roku po atakach. Wszyscy powoli odżywają i myślą, że oto będzie już fajniej i spokojniej i powoli nawet świątecznie. Figa z makiem.
Wiedzą o tym wszyscy, którzy we wtorek wieczorem znaleźli się na Alsembergu koło szpitala Moliera, a szczególnie ci, co to właśnie na koniec dnia zaplanowali zakupy w kerfurze, co to kiedyś był czempionem i mieści się w bramie.
Atak normalnie. Nie słyszeliście?
Bo też pewnie nie mieszkacie ewentualnie na Sanżilu lub w okolicznościach i nie słyszeliście stada helikopterów krążących nam tu nad głowami i niepozwalającymi oglądać pepy i dżordża, o czym nie omieszkał poinformować wszem i wobec Iwonek.
Wrrrrr. Tyrrr. W kółko.
To i Ana Martin była podeszła do komputera, by sprawdzić, co tak głośno nad głowami i okazało się, że jest niefajnie. Całkiem blisko nas. Bo to jakiś ktoś przetrzymuje w karfurze zakładników.
Tak dokładnie.
Byliśmy w oku cyklonu podobno.
I nie wiedzieliśmy trochę, co myśleć, czy to prawda, że zwykły bandyta, czy jednak nie.Wrrrr wrrrr wrrr. Tyr tyr tyr. 
To i Ana znów do komputera, obstawia lalibre i lesłara, a Roman zgłaśnia pepę. Tyr tyr wrrr.
Nowa informacja po godzinie: że to podobno naprawdę nie terroryzm, tylko ktoś tam sobie kradł, złapali go, nie chciał iść do więzienia, gdzie już raz był zawitał w młodości, to i wpadł na topowy pomysł, że jak zagoni kilka osób do głównej kasy - to go tam nie wsadzą.
Brawa za logikę, skomentowałam byłam wówczas i po minach Romana i Any widziałam, że nawet trafiłam z obcym słowem.
O ósmej skończyli latać. Na szczęście dzieciarnię udało się przekonać, że już pepy nie będzie słychać, to i do łóżek się położyli. W protestach oczywiście, taki to dzień już był - niezadowolenia - czy to z więzienia, czy ze spania.
Odetchnęliśmy. Usiedliśmy w ciszy na kanapie.
Tyr tyr w głowie. Wrrr w brzuchu. Wojna znów blisko.
I nikt nie wie, co się stało.
Jak się dowiem - to napiszę.

No comments:

Post a Comment