Dużo ich było, oj dużo, tych protestujących wczoraj w ulewie, widziałyście? - pyta Roman z rana w piątek, praca na odległość pomaga rodzinom w odbyciu normalnej rozmowy przy śniadaniu, nie tylko o tym, o której do szkoły, co czytamy do płatków, czy ta miska, czy inna, czy ta łyżka, czy inna, czy ten numer okienka z kalendarza adwentowego, czy inny, czy ta czekoladka dla tego lub owego i dlaczego tak się kłócicie chłopaki, o rany, przestańcie już, do szkoły trzeba wychodzić, bo się spóźnimy i nie zaniesiesz swojego colasjon Groszku, a dzieci i madam czekają.
Więc dzień, kiedy Roman pytał o protestujących, należał do tych, kiedy on jest chwilowo w domu i może użyć mózgu z rana do bardziej dorosłej rozmowy.
A więc widziałyście ich, czy nie, pyta jeszcze raz.
Kogo?
Katalończyków. Bardzo zmokłych. Owiniętych namokłymi flagami. Zmarzniętych i skulonych, ale butnych i bitnych mimo to.
Czego, bo nie rozumiem za bardzo? Jakich czyków? Kolończyków?
Holonia to tam gdzie byłem, z Grochem, pamiętasz Grochu? Taki kraj w Mięczech, jak Polska Ksenio. Taka jest prawda, Ksenio.
Synku, chodzi nie o Kolonię, lecz o Katalonię.
Co to, pytamy jednocześnie z Iwonkiem. Co to mamo, dodaje on że.
Katalonia. Taki kraj, co jest połączony z innym krajem, Hiszpanią.
To źle im tam w tym połączeniu, nie rozumiem, bo ja tam uważam osobiście, że można być gorzej połączoną niż z Hiszpanią. Hiszp-aną. Co oni chcą, ci Katalanie? Katalończycy, ups. Z Polską byliby połączeni, to by dopiero zobaczyli, co to znaczy niefajny kraj. Co to im postało w katalańskich głowach?
Katalońskich.
Postało to, że oni nie chcą być z nikim powiązani.
To po co tu przyjeżdżali, do Brukseni, nic już nie rozumiem. Do tego w straszliwą pomikołajkową ulewę?
Przyjechali - bo Bruksenia rządzi, wysokimi komisjami i takimi tam. Decyduje o losach Ojropy. Nie sama, no ale dużo tu od nas zależy, od Sanżila i okoliczności. Poza tym, co ci się może Ksenio obiło o uszy, mamy tu, nawet na Sanżilu chyba, premiera Katalonii, co tu musiał stamtąd uciekać i stąd rządzi. Tak się porobiło w Ojropie. Też mi się wierzyć nie chce.
Jezusie, tu Katalany rządzą teraz, koło Any Katalany, że se zrymuję?
Nie rządzą. Protestują.
Żeby pokazać światu, że jest ich dużo i że chcą być osobno.
Od Hiszpany?
Od Hiszpany głównie, tak.
Sami sobie?
Ano.
A po co im to?
Twierdzą, że będą wtedy bogatsi - to głównie to. Oraz takie inne polityczne sprawy. Z grubsza - nie chcą płacić.
I po to tu przyjeżdżali? Bo ta Katalonia daleko, rozumiem? To po co, i jak w ogóle się tu dostali?
Autokarami, Roman na to. Podobno całe Terwuren, że hej, zastawione autokarami. Aż poza miasto sięga korek.
To ja robię korek, cieszy się Groch.
Grochu, cicho, karci go Iwonek. Tato, bo to prawdziwe autokary, tak?
Prawdziwe synku.
A jakiego koloru?
Jak te flagi. W czerwono -żółte pasy, do tego trochę granatowych gwiazd na kwadracie.
To piękne, tato! Możemy zobaczyć?
Chyba już pojechali. Dwa dni krzyczenia w deszczu starczą. A w Katalonii- raczej ciepło i słońce.
Oj, a ja chciałem zobaczyć taką flagę!
Pewnie synki niedługo zobaczysz. Jak na dobre nam tu zawiśnie.
No comments:
Post a Comment