Monday, 4 December 2017

teatr

Iwonek i Grochu udzieli mi praw do teatru. Nie byle jakiego. Chłopięcego. Feministycznego..
To i zamykam się i piszę dla potomnych.
---------
Wykonawcy: narrator lat 5, asystent prawie 8, asystent asystenta - prawie 3. Publiczność damska, lat łącznie ok. 120.
Aktorzy - pod stołem nakrytym kołdrą z krecikiem. obok walają się lalki barbi i plejmobile (występują w kolejnych sztukach, jak się okazało).

Zaczyna się:

Narrator - odświętnym tonem, jak Janusz Gajos w Puchatku: 
dawno temu żyła sobie pewna pani, która bardzo chciała mieć dzidziusia, ale nie mogła! 
(spod stołu wysuwa się lalka - bobas, znaleziony na ulicy w czasie wyprzedaży brokant- bradrie, niech żyje Sanżil i okoliczności)

Ucieszony głos z publiczności, lat ponad 30: to zupełnie jak ja!

Narrator, niezrażony, ciągnie dalej: Cisza!
I położyła się do łóżka z jednym panem. Pewnej nocy zaczął ją jednak strasznie boleć brzuch i zupełnie nie wiedziała, dlaczego. Wstała, patrzy, a ona rodzi dzidziusia.
Ale jakiego!

I tu asystent asytenta prezentuje publiczności prosiaczka.

Narrator ucieszony: więc wszystko dobrze się skończyło!

Gdzie taki teatr, jak nie na Sanżilu, no gdzie?

No comments:

Post a Comment