Widzę wyraźnie, że po moim powrocie Ana Martin też odetchnęła. Jestem jej potrzebna jak
nigdy dotąd, bo i na Sanżilu wielkie zmiany. Jest maluch i to nie byle
jaki! Ma na imię Iwo. Też mi pomysł! Podobno Romana, zaznacza Ana
Martin, i dodaje, że ona woli imiona rosyjskie, czyli ruskie, w rodzaju Iwan, Iwo to końcówka wyraźnie zbyt zachodnia, jak na jej gusta, włoska albo nawet francusko-hiszpańska, a Ana jest komunistką, zawsze chce, by było po równo, zapomina o tym tylko, jak zawsze wychodzi na jej; ponieważ większość rzeczy w domu wymyśla jednak Ana, bo - jak już nie raz i nie dwa pisałam, u nas głównie ona ma rację, a nawet jak nie ma, to i tak gada tyle, że w końcu ma, mimo tego komunizmu - no więc ten jeden raz pozwoliła mieć rację Romanowi i Roman mógł sobie wybrać imię dla synka. Wybrał może i nie najtrafniej, jest przecież tyle dźwięcznych i nowoczesnych imion, w rodzaju Adrian, Krystian czy Kewin, ale na męski upór nie ma mocnych, wzdycha Ana Martin, tak jakby sama nie była uparta jak kozioł. I podkreśla, że Borys albo Igor byliby odpowiedniejsi (wszystko, byle nie ruskie dać, co ta Ana, zmysły postradała, ale tak w ciąży podobno się dzieje).
Iwo dziwo,
podśpiewuję sobie, krzątając się po domu. Raz Roman usłyszał i mówi: a
ty jesteś Ksenia, też niezbyt was dużo. Święta prawda, oprócz tej z
czeskiej bajki, którą znają starsi, co w latach 80. oglądali telewizję,
nie znam żadnej. Swoją drogą ciekawe, jak matuś na to wpadli? Zaraz zaraz, to chyba z tego czeskiego filmu właśnie, w końcu mama jest prawie że w wieku Any Martin, tylko dzieci wcześniej rodziła, jak przystało, nie czekając na ostatnią chwilę, jak Ana.
Z Arabelli, czechosłowackiego serialu, a nie czeskiego, wtedy była Czechosłowacja, a w niej skarby nieprzebrane, jak białe tenisówki z gumką, uściśla Ana Martin, ona zawsze
się przyczepi, sama mówi o sobie, że jest małostkowa, a jej matka to
już w ogóle nie może tego w niej ścierpieć. Roman jeszcze może, bo ją
kocha. A małego Iwa (lub Iwona, jak śmiesznie należy podobno napisać) kochają bezgranicznie obydwoje. Iwo dziwo.
No comments:
Post a Comment