Thursday, 3 October 2013

(75) chude lata

Nie załapałam się na teleranki, ani na pięćdziewięćpiętnaście, ani na inne poranne wieczorynki z czasów komuny, ale wiem, że to był żelażny punkt programu każdego dzieciaka, to znaczy tych, u których w domu była tiwi. Ciężko sobie w sumie wyobrazić świat, w którym tiwi nie stoją we wszystkich domach, ale tak podobno było, już w Łapach o tym słyszałam; i nawet jest, podpowiada Roman, bo przecież już nawet pisałam nie raz oburzona, że u Martinów też się tiwi nie uświadczy. Ale za komuny mieli, owszem, rodzice ich czyli posiadali odbiornik, i oglądali wszystko ciurkiem pewnie, Roman nawet w kolorze, a Ana nie, za to u niej obudowa była kolorowa, żrąco pomarańczowa, a nazwa jeszcze lepsza, Jowita albo Wanda, nie pamiętam, skarży się Ana, co było czym, czy tiwi Wandą, czy radio Jowitą, czy też na odwrót, co niewiele zmienia, radość była z Wandy lub Jowity i tak wielka, zwłaszcza, jak puścili wieczorynkę w niedzielę lub sobotę rano.
Oj Ksenia, wieczorynka to bajka na dobranoc, a za komuny w sobotę była sobótka, Roman, tak to się nazywało? Teleranek w niedzielę, i rano, jak sama nazwa wskazuje, to skąd ci przyszła na myśl wieczorynka? Bo mówią, że w komunie tiwi kłamała. 
Ale dzieciom nie kłamali aż tak, Ksenia. Za to pamiętasz Roman, cały czas pokazywali bicie rekordów do księgi Ginesa. To był jakiś narodowy sport chyba, sport dosłownie, przypomina Roman, Ana, choć Ano powinno być w wołaczu, wtrącam, i Romani w danym przypadku, a więc Ana/Ano, pamiętasz takiego chłopaka ze Śląska, od Stefana znaczy się, dopytuję się? Tak, ze Ślunska, Chrobotek się nazywał, czy jakoś tak podobnie? Nazywał się nie wiem jak, ale wyglądał chrobotkowato, to fakt, śmieje się Ana. A co zrobił, pytam o szczegóły, bo przecież jestem od nich o tyle młodsza, że mogę nie wiedzieć. Podbijał piłkę głową. Jak? Wolne żarty...po co? Po to, by pobić rekord i znaleźć się w księdze rekordów. Ginesa znaczy się? Tak. A po co mu to? Nie wiem też, krzywi się Ana, chyba po to, by mieć problemy z mózgiem kiedyś. 
No Ana, nie bądź tak surowa, dzięki temu w te chude lata Polska była przez pół sekundy sławna, łagodzi Anę Roman. Też mi sława, prycha Ana. To i Stefan ze Śląska załapał się na chrobotkową sławę ogólnoświatową, dopytuję się? Nie, on nie, a mógł, racja Ksenia, powiem mu, że źle wybrał, cha cha, bo nigdy o nim w teleranku nie mówili.
A ja sobie przypominam właśnie coś w temacie, co widziałam kiedyś w tiwi lokalnej, a mianowicie że chude lata to nie za komuny, tylko teraz! I też z tego są rekordy. Chudości, nie Ginesa. Na wybiegu w Paryżu, ale z pochodzenia z Belgii. I to tuż za rogiem! Namur zwane Namen. To stąd pochodzi najchudsza modelka paryska obecnie, po nazwisku można by ją nawet w Paryżu wziąć za swoją. Weronika ma na imię, we francuskiej pisowni oczywiście, i waży chyba tyle, co Ana, która też nie grzeszy nadwagą, z tym że rekordzistka jest wyższa, co nie jest trudne, jak się patrzy na Anę. No ale w ten sposób to Ana jej rekordu nie pobije i do żadnej księgi nie trafi...bo poodbijać piłki głową też nie potrafi, sama widziałam, że ani razu nie dała rady, nie mówiąc o kilku tysiącach, by choćby zamarzyć o pobiciu Chrobotka. Biedna dziewczyna, głodzi się dla zdjęć, na to Ana, ale myślę, że to przez zazdrość, bo w jej wieku ciężko będzie urosnąć czy nauczyć się główkować. Słowem, ze sławy nici.

No comments:

Post a Comment