Thursday, 31 October 2013

(84) gangi

180 km kabli trakcyjnych. Ładna nazwa. I ładny wynik. Tyle ukradli w zeszłym roku złodzieje w Belgii, a może i na Sanżilu, bo w końcu dworzec na midach to u nas, choć ci z południa kłócą się, że na Anderlechcie. Wielkie mi co. 180. Czyli km co dwa dni, albo pół kilometra na co dzień. To niby tak dużo? Na tyle pociągów i szyn, co ja tu widzę, koło Wielsa na przykład? Nawet nikt nie zauważy, no chyba że akurat siedzi w pociągu, który stanie w szczerym polu, gdyż torów brak. pech to pech, choć w Belgii i tak mniejszy, bo tu przecież ciężko o szczere pole, wszędzie widać domy na horyzoncie, a szczere to w tym przysłowiu puste, jakby ktoś nie zrozumiał, wiadomo, co emigracja robi z językiem.
W Polsce to się kradnie! Mogliby się czegoś od nas nauczyć, ci Belgowie. 62 km szyn w zeszłym roku. Ciekawe, czy w Belgii w ogóle ktoś o tym pomyślał, że szyny też kradną? Bo jakoś nie widzę tu wielkiej tradycji złomowniczej, jeszcze ani razu nie uświadczyłam wzrokowo wózka jakiegoś, nie słyszałam tez, by komuś z klatki zwinęli na pojazd do złomu wózek dziecięcy. A w Polsce nie raz widziałam złomiarzy z wózkami dla dzieci bez dzieci, szczególnie takimi dla bliźniaków, wiadomo, szersze, to i poręczniej wieźć skaradziony materiał, nawet te szyny od biedy można jakoś przywiązać
Stoją te wózki buzki bezpańsko, niepozapinane. Ana Martin też tak zostawia bezmyślnie, dobrze że mamy Romana i on zawsze zapobiegliwie sprawdzi, czy drzwi zamknięte. Widać wózek mu w Polsce B ukradli i odtąd przezorny zawsze ubezpieczony. 
Ksenia, to raczej nie Belgowie kradną, lecz gangi ze wschodu. Policja to wykryła. Wschodu czego, Europy czy świata? To względne, śmieje się Roman. Względne, czyli od nas przyjeżdżają kraść? O dziwo nie, albo przynajmniej ci od nas nie dają się złapać. Albo nie przechwalają, że to ich sprawka. Czyli czyja? Policyjne źródła, używając profesjonalengo języka tiwi, twierdzą, że Serbów i Rumunów, Eksjugosłowian czyli, ale jakie czyli? Skąd pochodzą? Jak to Ksenia, Jugosławia to już za twojego życia się rozpadła przecież, karci mnie Ana, nie słyszałaś o takim kraju? Trochę na wschodzie, a trochę na południu, jak sama nazwa wskazuje? Jaka nazwa wskazuje, nie słyszę tu nawet skrawka południa, oprócz ł oczywiście. Jug to południe by było, nie po polsku wprost, ale że po słowiańsku, to przynajmniej po siostrzanemu lub bratersku. 
No dobra, a gdzie oni teraz są, ci Eksjugosłowiacy? Częściowo tu. Na Sanżilu? No tak, sama widzisz, kto w piaskownicy siedzi i po jakiemu mówi, to często dzieci Eksjugosłowian, bo tak się odmienia. Prawie że po polsku. Rumuni też? No nie, to inny kraj, dziewczyno! Ale kradną razem? Ojej Ksenia, przecież to tylko gangi, wyrzutki społeczeństwa takie, jak w Polsce. 
Hmm, to ci nowość. Jeszcze nie zdarzyło mi się, bym spotkała złomiarza, który nie mówił po polsku. Nawet nie tyle mówił, co mamrotał lub przeklinał, że nie ma tzw. tego jak załadować. Fakt, zrozumieć się tego nie dało, myślałam głupio, że to dlatego, że może pijani, a oni po prostu mówili po jugosłowiańsku! Patrzcie no, byłam przekonana, że niektóre zawody są na stałe przywiązane do kraju pochodzenia, i że przykładowo tacy Flamandzi nie mieliby szans wejść na rynek polskiego złomu ze swoją ofertą, że monopol na tory, studzienki i kable w Polsce A i B mają odpowiednio Polacy A i B, a tu się okazuje, że rządzą obcy! I do tego z gangu z kraju, którego nie ma! Nic dziwnego, że policja jest bezradna, sięgając raz jeszcze do tiwi, bo jak tu złapać coś lub kogoś, kto nie istnieje? 

No comments:

Post a Comment