Monday, 28 October 2013

(81) strapieni

Życia mi pewnie nie starczy, tego nowego życia zagranicznego, jakie rozpoczęłam na Sanżilu, by odkryć.co nowego w okolicy. Każdy dzień przynosi nowe słowa i wrażenia, głowa boli od nadmiaru, całkiem na odwrót, niż w przysłowiu, widać w Belgii wszystko jest inaczej, nawet mądrości ludowe się nie sprawdzają. Co kraj, to obyczaj. Przykładowo piwny. Już byłam pewna, że wreszcie wiem wszystko o wyższości piw belgijskich nad innymi, a tu masz, nowe wiadomości nadciągnęły i zeelektryzowały Sanżil. Okazuje się, że belgijskie wcale nie jest najlepsze ogólnie, tylko też się dzieli na mniej lub bardziej najlepsze.
Oto będzie nowe piwo trapistowe, wyczytał dziś Roman. Zdziwiłam się, że nowe, bo w ogóle jakoś nie zauważyłam, żeby coś takiego istniało, w Polsce to chyba na pewno nie, czy tylko w Łapach o tym nie słyszeli? Nie, w Polsce całej nie ma czegoś takiego, choć są trapiści. Tak? To znaczy na zachodzie, czy na wschodzie? Bo może chodzi nie o to, żem niedouczona, lecz o prosty fakt, że w Łapach na taką sylabę mamy tylko tra..zaraz...trampki. Trompki. I strapienia, jeśli pójść w zabawy językowe. Tego to akurat nawet w Łapach w nadmiarze.
Ha, ładne połączenie, trapiści i strapienia, strapiści powiedzmy, chwali łaskawie Ana Martin, cieszę się i puszę jak paw, bo przecież na pochwałę Any zasłużyć niełatwo, chyba że się jest Iwonkiem, wtedy owszem, wystarczy trafić łyżeczką do dziurki i już zachwyty w stylu ciuciuciu, ale ja tak łatwo nie mam. Więc pytam, czy naprawdę się łączą, ci trapiści jacyś ze smutkiem? No nie, niestety, ale to nie jest tak, że ja wszystko wiem, wiec sprawdziłam Ksenia, i to pochodzi od nazwy Latrap. La Trappe, napisz poprawnie, jakby ktoś chciał zwiedzić. We Francji, za granicą belgijską i polską też, oczywiście, ale dodam, może to jednak nie dla wszystkich jasne.
I kto to ci trapiści, wiesz Ana? Pytam, bo naprawdę, nigdy się z tej niewiedzy nie wygrzebię, a głupio i niezręcznie byłoby zostać w takim stanie, gdy wkoło wszyscy, może poza Iwonkiem, od dawna rozmawiają o trapistach. Roman wie, to ci powie, Ana na to, mi się wszystko miesza. To klasztor specjalny taki, cysterski. Hmm, czyli jaki? Nasz polski? Katolicki? Nasz polski to raczej już nie, głównie właśnie z okolic Sanżila. Tak jak my czyli, wtrącam. No prawie, bo my piwa nie robimy, nie ważymy, napisz, ale nie tak, przez rz pisz, to przecież od warzenia, gotowania po czesku dziś nawet jeszcze, a nie od wagi. 
W tych klasztorach od tysiąca lat lub dłużej, kto wie, lecz po namyśle myślę, że przed naszą erą byłoby chyba za wcześnie,  warzą więc piwo. Podobno najlepsze w Belgii, to i na świecie, dorzuca Roman; nooo, tego mi nikt nie wmówi, wtrąca się Ana, jeszcze się taki nie znalazł, co by wszystkich piw spróbował świadomie, to tak jak z winem, po kilku kuflach co tu jeszcze sprawdzać? Nie wiem, nie chce się kłócić Roman, tak twierdzą. Oni. Marketing, marketing, kręci głową Ana, no ale mówcie, co z tymi strapistami? Jest njus faktycznie, ciągnie Roman. Będzie nowe piwo strapistów. Chyba ósme w kolejce. Czyli jest miejsce na rynku, tłumaczy na swoje Ana, albo raczej na język gospodarki, jak z tiwi, serio. Od dawna nic w tym temacie się nie działo, zastój w interesie, bo te inne mają po tysiąc lat, a tu taki młodziak nagle. I co, już robią reklamę, tak, krzywi się Ana? Akurat w Belgii piwu nie muszą, nie pamiętasz, jak w kojlorcie lud się rzucił na jakichś specjalnych trapistów, których rzucili na półki jeden jedyny raz? Piwo hicior, 100 na 100 dostało kiedyś. O mało nie stratowali ich, dopytuję zaciekawiona? Kogo? No tych z zakonu. Przecież sami nie przywieźli, mnisi mnichami, warzenia piwa się nie brzydzą ewentualnie, ale żeby wieźć na handel, to co to to nie. Są jakieś granice. W końcu orajelabrador, tak to szło chyba u cystersów, wspomina Roman? Ha, na to tryumfalnie Ana, może i labrador, ale nie oszukujmy się: i strapistom pekuńanonlet, deklamuje pięknie po grecku, zdolniacha.

No comments:

Post a Comment