Mleko to mleko, wydawałoby się, że wiele tu zdziałać nie można, a jednak! Okazało się, że mleko mleku nierówne, i to nie tylko dlatego, że niektóre krowy jedzą trawę na Zachodzie, gdzie do gleby już dawno Amerykańcy powstrzykiwali strzykawką obce geny, zmodyfikowane do tego nie wiadomo czym, a niektóre na Wschodzie, jak w Polsce A, lub jeszcze bardziej na Wschodzie, jak w Polsce B. Od matuś wiedziałam też, że kiedyś mleko nie występowało w kartonach, tylko w formie płynnej w wiadrze, potem, w czasach nieco nowszych, w butelce, a jak się komuna kończyła i prawie zaczęły nowe czasy - to w worku foliowym. Nie, nie w reklamówce, tylko w takich zespawanym, brzydkim, grubym, foliowym z napisem mleko.Po polsku pisali na workach w Polsce, bo tu w Belgii pewnie lait. Czytamy to le. Łatwo, jak na belgijski, nawet Iwonek umie to wymówić, i to od najpierwszych dni życia, w takim rytmie lelele płakał, jak był głodny. Ale jak ja dobiłam na Sanżil, to mleka w worku już dano nie było, tylko w kartonie. I to nie w jednym, tylko każda mleczarnia ma własne, kolorowe, ukwiecone, w wielu językach, bo tu tak trzeba. Myślę, że chyba niedługo każda krowa będzie miała własne kartony, można by sie pokusić o taką diagnozę społeczną na przyszłość mleczarni. Naprawdę myślałam, że taki będzie kolejny krok w przemyśle mleka. A tu - niepodzianka!
Pisałam ostatnio o tym innym Luksemburgu, nie naszym, bardziej na południe od belgijskiego. I oto jest tam okazuje się fabryka luksle. Luxlait, spisałam z serka, bo takie towary też wytwarzają. I oni niby inaczej to mleko robią. To znaczy mleko nadal pochodzi ze środka krów, mam taką nadzieję przynajmniej, kartony - dodam, że wyjątkowo nudne, naprawdę niewesoło tam krowy mają - z jakiegoś luksemburskiego studio dizajnu, na co Ana by powiedziała z pewnością, że dizajn luksemburski nie istnieje, za to paseryzacja - z rewolucji.
Nie paseryzacja, pasteryzacja! Tak to się nazywa, bo od Pastera. Pasteura, u dopisz, poprawia Ana. Wiesz, kto to był? Chyba nie, ale może jakiś chemik, skoro chodzi o czystość? Prawie. Pasteryzacja, pisz bez u Ksenia, bo po polsku bez u tym razem, nawet nie chcę wiedzieć, skąd ta zmiana, to taki proces oczyszczania mleka, powiedzmy. Nawet Ana myślała, że zawsze wygląda tak samo. A tu nie. W Luksemburgu, lukslemburgu, powiem tak, podobno poprawili proces i teraz krowy z Belgii wolą tam dawać mleko, wyczytał Roman. Ksenia, nie krowy mleko dawać, tylko mleczarze oddawać. Kroowom to objętne, póki co.
I jest problem. Bo mleko ma być belgijskie, by było lokalnie i modnie ekobjo, a jednocześnie nowocześnie, bo estetycznie i nowocześnie, bez mikrobów i genetyki znaczy się. Do tego fer, fair jak w sporcie, nie pytajcie, jak to się przekłada na mleczarnie, jedno wiem: dodatkowy kłopot.
Co tu zrobić? Belgowie mleczarze, a wraz z nimi krowy, zacisnęli na razie szczęki, i wożą mleko do luksle. Daleko. Choć dla tych z Luksemburga górnego chyba nie, więc głównie chodzi, że za granicę jednak, nawet jeśli jej nie ma. I duma się budzi. Wychodzi na to, że mleko to sprawa narodowa. A tyle lat głupia, myślałam, że mleko białe, i tu i tam, i starczy. Co z nami robi ta nowoczesność, naprawdę słów brak.
No comments:
Post a Comment