24 września. Różnie kojarzy się ta data. Martinom raczej miło, choć Roman robi miny coś. Cóż, są i tacy, którzy ślubów nie popierają. Swoich przykładowo. Może on właśnie? Niech se dołączy do zwierząt, które na 24 też wcale nie czekają. Głównie do baraniny czyli. Oj, owce, jagniątka i barany już przeczuwają piątym zmysłem, co się kroi tej jesieni. Gardło się kroi. Niestety.
To wtedy będzie kurban bajram? Kur...co baja? Nie de przecież. Po kur znaczy się, ani nie wa. Kurban bajram. Święto ofiarowania. Zwierząt. Ludziom. Na talerzu. Ubitych w straszliwy sposób. I choć bajram, to nie bajki wcale.
Masowo podrzynają gardła. Szast prast, krew się leje, i tak miliony sztuk. Rzeź niewiniątek istna.
Brr, co to za zwyczaje? Islam tak każe. Nie słyszałaś Ksenia, jakie wariactwa robi się w imieniu religii, w tym twojej? Oto kolejne. Krwawe.
No ale ja nie zarzynam nikogo, jak idę pod kościół.
Na szczęście. Przynajmniej pod tym względem jesteśmy nieco do przodu, co nie oznacza, że koniecznie mądrzejsi i lepsi. Też swoje mamy za uszami.
Zaraz zaraz, myślę. Ale tu Europa przecież, a nie Arabia. Są prawa. Czego sanżilowskie zwierzaki boją? Że nic ich nie uchroni. To prawo właśnie, o którym wszyscy pieją. Cywilizacja niby wspaniała. Bo niby jest europejska dyrektywa, co ją u Romana na komisji spisali, że tak się wyrażę w skrócie, co to chroni zwierzaki przed okrutną śmiercią, ale okazuje się, że w roku wyborów, który ostatnio trwa na okrągło na moje oko, każdy głos się liczy. I dlatego brukselska ministerka, w randze sekretarki, dostała prikaz partyjny, aby po raz kolejny zainstalować w mieście chwilowe ubijalnie. Takie mordownie w stylu popap czyli, dopytuje Roman. Tak jakby.
Co to ten popap? Pop-up się pisze. Coś, co wyskakuje, i znika. W tym przypadku po zagładzie lokalnej zwierzyny. Szast prast, krew zmyta pod ciśnieniem, nie ma. Nie było. Brr.
A nie było mowy o tym, że take praktyki mają być w Belgii niedopuszczalne? świta Romanowi. Że jeśli już zabijać w imię proroka czy innego boga, to przynajmniej tak, by sprawiać jak najmniej bólu? Mowa była. Owszem. Mowa trawa, choć trawa cierpi mniej z pewnością, jak ją tną kosą, niż te owce i barany idące na rzeź, mówię ze zrozumieniem.
Nie idące, Ksenia, nie idące, opychane, zaciągane. Zwierzęta nie są głupie i wiedzą, co się szykuje. Boją się. Właśnie o tym pisze w swoim komunikacie do prasy stowarzyszenie Gaia, które apeluje do polityków, by może jednak się zastanowili i przed 24 września jeszcze zakazali uboju rytualnego w tych popapowych mordowniach. Przypominając jednocześnie, że jest już wielka rzeźnia na Anderlechcie, gwarantująca przynajmniej, że zwierzęta zostaną ogłuszone przed podcięciem gardła. Niewiele to, ale lepsze, niż nic.
Sekretarka brukselka zasłania się właśnie tym Anderlechtem, że tam niby zagoni na szkolenie wszystkich siepaczy. Niech się szkolą. Podobno mają sprawniej zabijać po tym, znaczy się - może jedno zwierzę na 10 uda się znieczulić.
I jak myślicie, da się coś wskórać Gai i innym obrońcom? martwię się. E tam. Moim zdaniem nie. Ana Martin w nic nie wierzy, oprócz synków, wtrąca sama zainteresowana, to fakt akurat; no więc w nic nie wierzy prawie, ale tu może mieć rację. Roman, ile to daje głosów wyborczych? W niekończącym się roku wyborów? Z tysiąc może. A ile zwierząt zginie? Z dziesięć tysięcy pewnie. Ci, co będą jedli te owce, barany jagniątka, nie wybierają partii lokalnych i tak pewnie, wątpi Ana. Prędzej uczestniczą w wyborach w Maroku. U siebie czyli.
To komu się to opłaca, dziwię się? Na pewno nie baraninie. Nieco partii może, o ile ktoś ją połączy z taką decyzją. Jedno pewne: na pewno nie opłaca się biednym zwierzakom.
Ostatnio na Anderlechcie coraz gorzej, widzę. Sanżil też w tyle. Cywilizacyjnie. Za Polską nawet, gdzie nielicznej grupce posłów udało się na chwilę zakazać uboju rytualnego, jak to nazwała Ana za koranem.
Pomóc by się chciało tej baraninie, ale jak walczyć z polityką? Podpisać petycję. Dla owiec i baranów. Bo wcale nie chcą się ofiarować, nawet na święto. Bo kto by chciał, pyta Ana. Retorycznie, bo inaczej - nie da rady w obecnym układzie politycznym.
No comments:
Post a Comment