Tuesday, 20 December 2016

perspektywa

Zmiana perspektywy, mówi Roman. Wszystko zależy od perspektywy.
Co to punktem widzenia jest, nauczyłam się już czegoś na tym Sanżilu. Z perspektywy Sanżila patrząc, nawiasem.
Mianowicie jedzie se Roman dzisiaj z rana. Trochę do pracy, trochę na protest. Który się jednak nie odbędzie, ale i tak nań jedzie.
Bośmy tu wszyscy przejęci na Sanżilu i w okolicznościach i wcale tak nie żyjemy Belgią, jakbyśmy chcieli, skoro tu już żeśmy byli na tej emi-imi wylądowali.
I dobry wybór to był, sądząc choćby po poziomie świadomości na ef, nie mówiąc o tej na pe, czyly politycznej.
Emi-imi znaczy się. Ona wszystko wyznacza.
Właśnie. Jeszcze chciałem dokończyć o tej perspektywie, Roman próbuje się przebić ze swoim mesydżem politycznym, a jakże.
Więc jedzie. Patrzy - jest metro. 
Dudu, woła Groszek.
Dudu też, tak, ale nie tylko dudu. Gazeta taka.
Gazeta nazywa się metro? nie wierzy uchom Iwonek.
Dajcie się ojcu wypowiedzieć chłopaki.
No dobra, taaato.
Tylko krótko chciałem. Bo jadę, czytam gazetę i myślę se: tu awantura o Sejm w Polsce, całonocne protesty itepe, Ana boi się, że do ojczyzny matczyzny nie wjedziemy, bo jesteśmy już na listach abewu czy innego cebeesu. I już żeśmy tak się wkręcili, że jeszcze nie wyjechali my z Sanżila i okoliczności, a już się tak czujemy, jakby okoliczności nagle się znalazły w Polsce D.
I tu pojawia się metro.
Które przewraca perspektywę.
I to już od pierwszej strony.
Bo na pierwszej stronie metra wielkie zdjęcie. I nie jest to Sanżil. Nie są to okoliczności. Nie jest to Bruksenia, Belgia, albo Polska D wreszcie, na co by można cichcem liczyć. Solidarnie.
Nawet nie Berlin albo Turcja.
Nie - zdjęcie słoneczne jakieś takie. Czyly nie grudzień, przynajmniej nie w Ojropie. Za to nformacja o napiętej sytuacji - jest. Niezadowolony lud - jest. Policja wali pałami - jak najbardziej. Ale coś nie pasuje.
Bo ci pałujący jakby nie w zimowych uniformach, kręcę zdjęciem. Na letniaka nawet wręcz.
I mają ciemne buzie, jak Sulejman!
Zgoda. Bo to nie Polska D.
Nie, a co? To gdzieś jeszcze pałują, a na Sanżilu się tym interesują?
Kinszasa.
Insza co? Kasa? Gdzie to?
Kiszona? Taki kraj? nie wierzy uchom Iwonek.
Kinszasa. Miasto. W Afryce.
Afrik, aaa. Afrik to znam, uświadamia sobie Iwonek. Tam jedzą maniok.
Właśnie. I ta perspektywa zaczyna się i kończy tu. Na Sanżilu naszym.
Co to emi-imi jest dla wielu, ale nie tylko Polaków.
Tak se o tym myślałam w aspekcie i kontekście perspektywy.

No comments:

Post a Comment