No, kto to nie nadleciał do Skarbka w niedzielę po kościele, bo to na Skarbku było to spotkanie w pawilonach, owszem, porządne godzinowo, po mszach wszelkich zorganizowane dla ludu wszelkiego, ale głównie sanżilowsko-polskiego jednak.
Bo po polsku wszystko się odbywało głosowo i jarmarkowo, ze sceny i pod nią, w drzwiach, z których ostro wiało zimnem, i w głębi, gdzie gorącem dawała kiełbasa, pierogi i takie tam. Nie wiem dokładnie co, Ana Martin zabroniła mi tam wchodzić, bo wiadomo, ona dziwaczka od urodzenia, zapachów kuchennych na sobie nie znosi, nie od dziś, bo od urodzenia, czyly ile lat, jesieni zwłaszcza w tym, to nie powiem, ale 41 co najmniej.
Potem było przepychanie się wśród artykułów dziecięcych mniej lub bardziej, zdrowych mniej lub bardziej, jedzeniowych mniej lub bardziej, hipnotyzujących, narodowych, bombkowych, bo święta za pasem, heloł, stroikowych, malarskich, medycznych mniej lub bardziej; raczej mniej, zdaniem Any zresztą, z kosmosu mniej lub bardziej, ale na pewno biało-czerwonych, że hej.
Aha, o muzyce nie zapominajmy, w postaci szkoły do grania, i titrach-serwisach, które tam nie wiadomo po co były, chyba tylko po to, by te gadżety rozdać, na które - z powrotem domu, jak żeśmy trafiły nocą doń - na Sanżilu od razu znalazło się dwóch małych amatorów, w postaci męskiej, dziecięcej mniej lub bardziej; bardziej.
Ale przecież po coś tam żeśmy szły. Po klientelę kongresową mianowicie.
Dlatego Ana zła, że sama tam z Pisarką były, zamiast wszystkie razem zachęcać.
A na co liczyłaś Ana, przywitał ją, zdziwioną, Roman, niezdziwiony. Przecież sama mówiłaś, że tylko Pisarka przyjdzie.
No tak. Ale smutno i tak.
W każdym razie kongresowe to było wyjście. Więc Ana dała czadu.
Na scenę weszła, wdrapała czyly, jakby mniej tych jesieni miała. Nie miała przemawiać co prawda, ale wcale się tym nie przejęła, tylko weszła i młodziana od obsługi namówiła, że teraz owszem, ona zamierza. Przemówić. Z plakatem. Kongresowym. Że długo to nie zejdzie, ale zawsze.
Dobrze, że nagłośnienie mieli porządne, lepsze niż na Uklach rok temu, to i Anę słychać było całkiem całkiem, jak se na papuzio-kolorowo kongresowym plakatem wymachiwała.
Ale się udało, choć ochrypnąć szło od tego wszystkiego. Kto - jak nie my, zgadzamy się, co? Wszystkie na kongres!
No comments:
Post a Comment