Ponad 100 lekarzy opuściło swoją naturalną rezerwę. Choć rezerwat chyba, jak się zastanowię.
Co ty Ksenio wygadujesz, lekarze opuścili rezerwę?
A pacz, stoi jak wół w lesłarze na pierwszej stronie. W papierze i komputerze do tego.
Widzę, jest. Nie o rezerwat chodzi, ale o milczenie.
Więc od początku: lekarze zerwali milczenie. I napisali list otwarty. Do wielu ważnych w Brukseli obojga płci, ministrów, prezydentów, przewodniczących, słowem - do każdej i każdego, kto robi na komisjach miejskich, państwowych i europejskich.
Bo źle się dzieje w tematyce powietrza, co to nam stoi - wisi - ciąży na Sanżilu i w okolicznościach.
Wspólne ci nam one, za darmo je mamy - i robimy z nim, co chcemy. Zatruwamy głównie.
Co mianowicie mówią, chce mianowicie wiedzieć Roman.
Lepiej nie wiedzieć w sumie. Zaczynają od tego, że to drugi list w tej tematyce od 2010 r. Że przez ten czas na dzielnicy i obok, w regionie, niestety niewiele się zmieniło. Jeśli już - to na gorsze.
Chodzi głównie o malutenieczkie cząsteczki, które to doprowadzają do 632 dodatkowych przedwczesnych śmierci w Brukseni; które to odpowiadają za co najmniej 20% bronchitów astmatycznych u małych i dużych, że tak pozwolę sobie polecieć francuszczyzną; że można by tego uniknąć, gdyby w Brukseni przestrzegano maksymalnego stężenia tychże cząsteczek, 20 czegoś tam na coś tam, o już mam, mikrogramów na metr z trójką, sześcienny jednakże. Że kosztuje to blisko 740 milionów. Rocznie. Ojro.
Dużo.
Że żeby osiągnąć obniżkę, czeba informować publikę, ustalić plany, a przed wszystkim - wprowadzać je w życie. Zachęcać do stibu, usuwać auta i korki. Działać!
Bo zanieczyszczenie powietrza dotyka dzieci, głównie. Bezbronnych czyly. Duzi sobie poradzą, umrą wcześniej najwyżej, nie wiedząc o tym. Ale dzieci można by ochronić.
Chrońmy więc! Wszyscy wyjdźmy z rezerwy.
No comments:
Post a Comment