Achilles zwany Aszilem, Nestor, Gabriela. Anna x 3, w tym jedna Ana Martin, a kolejna przez e. Na końcu.
Stefcio w wersji nierodzimej zupełnie, Sanżilowej może nieco, ale bez przesady, w Polsce się on nie rodził nam na pewno, Esteban jeden taki czy owaki, ani z Polki raczej.
Bo nie Estefan przecie.
Jesienka - Oton - sztuk 1. Wyjaśnianie trwało długo, co jak dlaczego.
Najbardziej belż imię: Żuliet - jedna. Nijak stąd.
Opiekunka - nie dziecka - bo matki uchodźczej- sztuk jeden.
Labelż rodzone na miejscu raczej: 7 + 3 na dywanach.
Lebelż: 1 stary, 3 w poziomie.
Polonez: sztuk 2 + 1 z Polonez zrodzona. Znacie, znacie.
Rumen: 1 + 1 jak wyżej.
Nieokreślona matka Estefana, skąd ci ona? - wiedzy brak. Chyba Ameryka, stwierdziłam. A może nawet Portugalia? Nie, na to Ana. Nie Ksenio. Hiszpania.
Dzidziusie sztuczne, ćwiczebne: 3. No co, ćwiczymy na nich masaże, no c.
Uchodźczyni: 1.
Nieletnia, nie licząc tych w poziomie: 1. Łącząca się w jednej osobie z tą wyżej.
Ciemnoskóra, choć nie za bardzo: 1. Jak wyżej plus bebe damskie, nie za ciemne też.
Całe to towarzyccho zebrało się na Uklach, ale zdecydowanie niekomisyjnych, bo w kąciku rodzinnym na Nerstalu i Stalu. Nic tam nie ma. Oprócz nas, rzecz jasna.
I kto zgadnie, kto miał bebe Żulijet?
No przecie nie ja. Ani nie Ana. My mamy Jesienkę.
Niech się im darzy na ziemi belż, karmionej i karmiącej co to pozwoliła jej ty wyjść z brzucha, a właścicielce brzucha - umknąć, tym dwóm, co są rozwiązaniem tej zagadki.
Czemu i komu?
Wojnie, Ksenio. Wojnie.
A kraj ich zwie się, jak księżniczka jakaś - Erytreja bowiem.
No comments:
Post a Comment