Dobiegamy do Kafałesu. Widzę, że na Sikającym Tomie tłumy. Pipin Tom, Peeping Tom, co chcecie, sława ci to nasza lokalna, sanżilowska, okolicznościowa brukseńska, a światowa. Ana tak mówi, a na teatrze to ona okej, zna się, okej, no zna.
Słąwny ten Tom - więc w holu nikt nie zachowuje się podejrzanie, czyly nie chce odsprzedać biletu zdobytego gorliwie, jak przykazaly, z abonamentu. Wszyscy udają, że się znają i chcą zobaczyć.
Hmm. Co robimy?
Zapisujemy się na listę oczekujących, gdzie to płaci się tylko keszem, kesz onli. Mamy - bom go wyjęła Romanowi, nie ubędzie mu, zadowolona szuka po kieszeniach Ana.
Dostajemy numer osiemnaście, ale większość ma więcej biletów zapisanych, więc tak jakby wyższy.
Ana nagle mówi: poczekaj.
I już łapie wzrokiem znajomego dozorcę teatralnego, co to go i na Sanżilu widuje, i kiedyś w Berlynie na ulicy wręcz też. Kłaniają się se, nie zaszkodzi się przypomnieć, jak dlaej tak pójdzie z biletami, przezorna zawsze ubezpieczona, pezetu no.
Czekamy więc dalej i rozglądamy się, głowy latają, ale nikt nie chce odsprzedać, mimo że przemawiamy i z francuska, i z angielska, a nawet z niderlancka i polska. Zero, wyobrażacie sobie?
Bon szans, bonszansują tylko niektórzy, z biletem w dłoni, bo w ajfonie to nie, to Kafełes, Belhje Belżik, a nie jakaś Polska, heloł!
Na miło życzą wejścia, na miło.
Wreszcie rusza sprzedaż wejściówek.
Ana spokojnie odlicza, a tu nagle: er zajn alejn fir tikets.
Na to Ana: nit mohelik, my musimy wejść po prostu. Roman na darmo sam z trójką nie został w końcu, w tym jedno śpiące, okej, ale jednak i tak.
Ana ma łzy w oczach, jak bumcykcyk, mówię wam.
I wtedy ją wpuszczają.
Bierze mnie Ana za rękę i hop do środka. Znajomy dozorca śmieje się.
Leci Ana na salę, do pierwszego rzędu, bo jak. Dostrzega jedno miejsce. Ale ono ci zajęte, okazuje się, ta osoba w tłalecie.
Ana się wycofuje.
I wtedy znajomy Sanżilak przemawia: Łaj łudynyt ju sit klołz tu de dajrektor himself? O tam, proszę, dwa miejsca dla was, aliganckie.
No i powiedzcie sami, z tymi sikaami to zawsze coś.
No comments:
Post a Comment