Wednesday, 23 October 2019

żan

Jedziemy my se naszą nowo-starą linią w nowym roku szkolnym, okej, nieczęsto ruszamy w stronę granic miasta, bo to jakby uciekać od wysokiej komisji, a kto by chciał, oprócz Romana i takich niektórych; jedziemy se w każdym razie i wszyscyśmy, i wszystkie, jakie i jacy się tłoczymy w autobusie, czekamy na przystanek czech drzew. 
Trłazarbr. Trois arbres, spisuję. No mówię przecie.
Tymczasem nie nadchodzi. Nie nadstaje wręcz.
I tylko głos jakiś głosi, że to jakaś Żan. Ana Martin twierdzi, że Jeanne w pisowni, kobieca. Ale jak to, przystanek kobiecy? Męskie są one ci zazwyczaj.
Jak i ulice, choć i w matczyźnie, i francuszczyźnie, rodzaj ci to żeński. Ona lub la. Elle. Ulica i rue.
Bo inaczej byłoby Żą Ksenio, na tym przystanku, taki ę też trochę, no nie wiem, jak to polsku napisać, Ksenio, docieka Iwonek. Mamusiu, a kto to ta pani?
No nie wiem. u zawsze były czy drzewa, choć dawno tam ich nie uświadczysz. Na przystanku bynajmniej.
Żan Hereman słyszałem, słyszy Groch. Tak mówią w głośniku. Co to jest żanhereman?
Mam! - emocjonuje się Roman. Mam! Paczcie, Wolwendal napisał. Że z początkiem września stib postanowił uhonorować własnym przystankiem pierwszą brukseńską tramwajarkę. Żanhereman. Jeanne Herreman. Zastąpiła czy drzewa, choć i tak ze świecą ich tam szukać, jak wspomniałam. 
To dlaczego tu jest napisane co innego, mamusiu? dziwi się dzieciarnia.
Nie zdążyli widać przemalować przystanków, tylko nagranie zrobili. Ale super i tak. Wiecie chłopcy, w Polsce A też była kiedyś tramwajarka słynna. Odważna. Zaczymała tramwaj, jak czeba było. 
A gdzie ona teraz jest?
W polytyce! Bo kobiety, jak już gdzieś trafią, to od razu polytyka. Bez granic. One bez granic. Elles sans frontieres.

No comments:

Post a Comment