No, tu to żaden Szumaniak porządny się nie zapuści, oznajmia Ana Martin z satysfakcją, rozglądając się po japońskich okolicznościach, choć one przecie tu blisko zupełnie, za rogiem uklowskim naszym, prawie na Sanżilu, jeśli by liczyć koneksjon 51. Którym żeśmy w te rejony przybyli, zbadać nieznane.
Szkoda, żeśmy się nie założyli.
O co?
O to, że wysoka komisja tu nie mieszka. Że istnieje i takie Ukle, o którym na Szumanie nie słyszeli.
To tu właśnie. Tak, koło resto portuge, gdzie właśnie trwa karaoke, bo sobota, seiszta fejra, a w seisztę - gambas a wolonte! Od wieków wieków ament!
Za piwo czeba płacić, wino też, ale d tego to klyjentela przyzwyczajona. Wszyscy lokalni. Zero niespodzianek.
Bosko tu!
Za zakrętem na lise franse, którego adeptki i adepci, a zwłaszcza ich rodzice - pewnie w większości w ogóle nie wiedzą, w jakie to zakątki Brukseni puszczają autobusem swe pociechy.
Krzyżyk na drogę i w siną dal, tak to się odbywa - na to Roman. Inaczej by zwariować przyszło, jakby dzieciarnię chcieć rozwieźć na czas.
Więc jadą se te pociechy, jadą w Ukle głębokie, mijając po drodze czmiela i inne przystanki. No, tu to żeście nie byli. Rodzice pociech też nie
I nie będziecie, chyba że się do japońskich wybierzecie. Co to szczęśliwi teraz, że somsiadów - Martinów - teraz nie za daleko mają.
I wicewersa, jak się mawia tu i ówdzie.
Bo bosko tu. Jeszcze napiszę, dlaczego.
No comments:
Post a Comment