Nie ma już chyba powrotu do czasów sprzed komputerów, ale czy to tak źle? Bo czego to nie można policzyć ostatnio? Nawet cyfrę pi wyliczyli, nie można co prawda powiedzieć, by to posunęło matematykę cokolwiek do przodu, bo to wyliczenie się nie kończy, jak na moje rozeznanie, przejrzałam kilka stron wydruku i nie wyglądało, jakby liczący dochodzili tu do jakiegoś ilorazu, ani do różnicy nawet, bo w końcu co to za różnica w stosunku do czasów bez kalkulatora? Taka, że wydruk porządny, przejrzysty, higieniczny i sformatowany, a jak ręką pisali, to jak kura pazurem niektórzy doprawdy skrobali. Ja nie. Ana Martin też nie, w swoim własnym mniemaniu, ale ja już nie jestem tego samego mniemania, widziałam próbkę jej twórczości ręcznej pisarskiej i nie było to do odczytania dla tych, co czytają głównie onlajn. Ale podobno kiedyś każdy miał swój własny charakter pisma, owszem, nawet w podstawówce jeszcze mieliśmy tego początki, ale potem weszły dzienniki elektroniczne, a z czasem tablety z darów. Pisać ręką pisaliśmy, ale większość tak samo jak sąsiad z ławki, i jak bolało potem!
Romana, mimo że jest przedstawicielem najstarszego pokolenia u nas na Sanżilu, z kolei bolało właśnie tak, że aż się dał pokroić, to znaczy nie cały, tylko część nerwów sobie podciął, to się akurat u boku Any przydałoby każdemu! Szkoda w sumie, że też się od razu nie zoperowałam, można było przecież hurtowo, widziałam kiedyś takie masowe operacje na oczach, w Rosji chyba że, ale co to to nie, nawet jeśli do końca życia będę musiała w ten sposób patrzeć na Anę i co tu się dzieje ogólnie. Sodomia i gomoria czasami taka, że cyfra pi przy tym wysiada.
Na Sanżilu, chociaż nie, chyba w całej Brukseli jednak, bo przecież stib jeździ wszędzie, wte i wewte, Iwonkowi tylko głowa chodzi w prawo i lewo z zachwytu, że tyle tramwajów, te stare lubi szczególnie, w każdym razie w Brukseli wyliczyli, czym się kto przemieszcza. Normalnie, popodłączali ludziom? do ludzi? pod ludzi? się pod ludzi po kryjomu? takie minikomputerki chyba, żeby zobaczyć, czy ci wolą jeździć czy maszerować, a jak jeździć - to czym? W sensie stibem, autem czy rowerem. Chyba chcieli, by im wyszło inaczej, to znaczy bardziej przyjaźnie dla środowiska, takie ekobjo obliczeniowe, niestety wyszło zupełnie zmotoryzowanie, po zachodniemu: lud i naród w Brukseli głównie jeździ. Autem w 40 %. Potem, o dziwo, wpływ Polaków, bo na drugim miejscu: peichota! Raz dwa trzy cztery maszeruja oficery. Potem stib. Autobusy i tramwaje, jak w piosence pewnej. A na szarym końcu wlecze się rower. 3% tylko dostał, ale może dlatego, że wdał się błąd obliczeniowy jakiś. Statystyczny.
W tych badaniach chodziło jednak o to, tak Roman twierdzi, by rower się właśnie nie wlókł. Chcieli, by ci z podłączonymi komputerkami rączo mknęli na rowerach. A tu klops. I korek. I blokada z aut, to jak mają mknąć? Ścieżek brak. Ana boi się, to jeździ chodnikiem. Roman ulicą, ale już ma mniej do stracenia, pisałam o operacji. Ja unikam, a bo to nie po to do miasta jechałam, by na rowerze jeździć. Rower to był kiedyś, w Łapach. Teraz zresztą nawet w Polsce B rządzi auto, nie ma już wielkiej różnicy między wynikami zachodnio- i wschodnioeuropejskimi. Takie czasy globalizacji, że przemieszczenia robią się, tłumacząc wprost z belgijskiego, autem. I co, źle? Nie po to komuna dała nam w kość, byśmy teraz na rowerach jeździli i plasowali te rowery na wyższej pozycji w światowym rankingu!
No comments:
Post a Comment