Monday, 11 November 2013

(89) klaps

Każdy, kto chociaż raz w życiu próbował być matką, zresztą zaraz, zacznę raz jeszcze: każda, kto choć raz w życiu próbowała być matką...od razu wyjaśniam, że równouprawnienie istnieje co prawda, a już o sprawiedliwszy dom, niż u nas na Sanżilu, to już w ogóle trudno w całym kosmosie i poza nim, ale jednak mężczyźni na razie nie mogą rodzić, a że Ana każe dbać o używanie form damskich, to podkreślam je swoim pisaniem w pierwszym akapicie. Każda z tych osób, o, tu forma żeńska nawet pasuje jak ulał bez zbędnych igraszek językowych, wie, że matką można być co najwyżej akurat na styk, ale dobrą - właściwie nigdy. Wiedzą o tym wszystkie matki i mamy, które mają za sobą lekturę książek, rozmowy z własnymi matkami, teściowymi, siostrami młodszymi i starszymi, koleżankami, a już szczególnie koleżankami o dłuższym stażu matczynym - dobrze się nie da. Można dawać radę, ale to już szczyt szczytów.
Ana Martin też tak ma, i Rita, i Nina i na pewno setka innych znajomych, co to próbują się jakoś zmieścić i umościć w ramach macierzyństwa. Oczywiście na moje oko wszystkie one, bo nie oni, popełniają błędy, a Ana to już tyle, że uff, ale po dzieciach jakoś ich nie widać, pewnie sie dobrze chronią, albo mają taką słoniową skórę, skórkę właściwie, że nic im niestraszne. Przykładowo klapsy. Co by się stało, jakby dostawały w przysłowiową pupę?
Ksenia, co za pomysł, brr, jakieś praktyki z piekła rodem, no wiesz co, nie myślałam, że w Twoim wieku można być jeszcze tak zacofaną, krzywi się Ana. Bić dzieci? Na pewno nie pod tym dachem, wypraszam sobie, Roman też, a zaręczam Ci, że Iwonek tym bardziej! Poza tym to prawnie zabronione. Właśnie, że nie, tryumfuję! I triumfuję przy okazji z drugiej strony. Bo okazało się, że jak w zeszłym tygodniu usunięto nauczycielkę za danie klapsa, w miejscu się to działo o dwóch nazwach Namur Namen, omen namen, z łaciny podpowiadam, to wszczął się nagle narodowy raban, tak Ana mawia malowniczo, że co to się dzieje, by już dziecku nie można dać klapsa tzw. edukacyjnego. No co ty, Ana na to, umknęło mi to, i co dalej? No nie wiem na razie, dziś święto, nie dowieźli gazet, albo nawet nie wydrukowali, to nie mam jak sprawdzić. 
O już mam, tu piszą, pokazuje Roman. Faktycznie, kto by pomyślał, że Belgia, Zachód pełną gębą w koncu, może nie kolebka cywilizacji, za daleko od Bizancjum i Afryki, ale zawsze to i król niejeden nawet, i Unia, i gofry, i frytki, sroce spod ogona nie wypadli, ci Belgowie lebelż, a dzieci biją. Wstyd tym większy, ciągnie Roman, że nie podpisali konferencji przeciwko przemocy wobec dzieci! Konwencji Ksenia, konwencji, co niewiele zmienia dla samych dzieci, rzeczywiście oczywiście. Francja też benenota nie, wtrąca Ana, notabene ups, ta wielka mądra siostra w wierze i polityce. Starsze siostry są zazwyczaj głupie, komentuję z kąta, wiem coś na ten temat, to jak i we Francji głupio robią, trudno, by tu było lepiej, młodszy zawsze odgapia; ale czasami się buntuje, prawo młodości, czyli wręcz przeciwnie postępuje, to by lebelż mogli być w awantgardzie i podpisać przed Francuzami, na złość tak trochę, ale małym na dobre by wyszło, kłóci się Ana. Bo włos mi się jeży, jak czytam tu, pod artykułem w lalibr, jak jakaś sława psychlogiczno-terapeutyczno-analityczna broni tej nauczycielki, że ona miała prawo uderzyć, że to był na pewno przemyślany klaps edukacyjny. I że on popiera dialog, usrukturyzowany dialog z dzieckiem popiera, szukanie płaszczyzny porozumienia na przestrzenie międzyludzkiej, no ale czasami nie wychodzi, i trzeba najzwyczajniej po ludzku przywalić. I wtedy to już nie jest międzyludzko.
Jaki, pytam, bo edukacja to była w ministerstwie za mojej młodości, edukacyjny, czyli uczący czegoś? A czego niby? No widzisz Ksenia, sama widzisz, że ta sława o nazwisku belgijskim skomplikowanym, więc nie spisuję, choć należałoby go publicznie napiętnować pod pręgierzem opinii, bredzi coś facet od rzeczy, chyba się wszyscy zgadzamy, co? groźnie toczy wzrokiem Ana. Ana, no pewnie, nie zaperzaj się tak; chyba nie myślałaś, że klapsy i lanie porządne wyginęły, co? uspokaja Roman. To fikcja. Niestety.
No właśnie, w tych wszystkich książkach dla matek i ojców też piszą o tym, by tego nie, tamtego nie albo tak, ale o biciu - najmniej. A to właśnie powinni wydrukować wielkimi literami na okładce. Nie bij! Nie bij drugiego, co tobie niemiłe. Małego nie bij. Reaguj, protestuj, a nie drukuj, jeśliś w gazecie, bredni o tym, jak to czemuś służy. Chyba tylko temu, by strach siać, a w efekcie pożogę. Oj, niedobrze się dzieje w państwie belgijskim, zgniły ten Zachód jednak i od komuny niewiele lepszy w gruncie rzeczy.

No comments:

Post a Comment