Wednesday, 13 November 2013

(91) zwierzaki

Wszystko tu inaczej działa, na tym naszym Sanżilu, nawet zwierzęta; rośliny pewnikiem też, ale zapadły akurat w sen zimowy, taki letarg, więc na razie na tym froncie cicho sza, za to zwierzęta szaleją jakby się wściekły! I to nie gołosłowne groźby, te słowa z poprzedniego wiersza, bo z rana gruchnęła wieść, że oto mamy na Sanżilu, albo - oby! - gdzie indziej w Belgii, nie sprawdziłam detalu, wściekłego kotka z importu. Kotek został zaimportowany z Maroka przez obywatelkę Francji, która jednakże, zamiast lecieć na rodowite w jej przypadku lotnisko orle pod samym Paryżem, do centrum świata mody, mekcy projektantów i celebrytów, wybrała skromne i mniej sławne lądowisko w Zawentę. I tak to wścieklizna wjechała, a gdzież - wleciała! do Belgii.
Zaventem napisz lepiej Ksenia, poprawia Ana, byś już sobie wbiła do głowy, co wpisywać w dżipies, jak będziesz jechać po rodziców. Oj, fakt, to daleko od nas, to Zaventem, cała Bruksela A i B na wskroś, a i to tylko na mapie, bo jak jechać ringiem, okręgiem takim, to zgodnie z polską nazwą obwodnica jedzie się po obwodzie, co daje średnio drugie tyle kilometrów i korków. Zaventem leży na północnym wschodzie, a my na zachodzie, nieco scentralizowanym, ale zawsze to peryferie, periferik po francusku parysku. To by pasowało do tej pani z orlego, co tu wolała lądować, bo zapewne była nie stąd, lecz z centrum Europy; jakby stąd była, to by się dwa razy zastanowiła, zanim w Maroku wsiadła na pokład z panem chorym kotkiem, nawet jeśli był tremińą. Był zapewne, i jego brat też, co to już wcześniej poleciał na orle prosto i już zaraża orły i inną zwierzynę; 10 przypadków naliczyli. Chorych lub podejrzanych. Na razie zwierza, ale kto wie, co będzie dalej? Podobno lokalni weterynarze nie umieją już rozpoznawać wścieklizny, odzwyczaili się po prostu przez te wszędobylskie szczepionki. 
Na pomoc mogliby przybyć nasi z Łap. U nas co roku jest wścieklizna, raz w lesie u lisów, raz w piwinicy u szczurów. Kto by tam nie znał różowej trutki, wyglądającej zresztą jak cukier gronowy za komuny, pamiętasz Roman? kręci się łza w oku Any. Jaki cukier? gronowy? w życiu nie jadłem, dziwi się Roman, a fu! No, takie różowe robaczki pyszne, z ręki zjadane prosto językiem, łatwo było z trutką pomylić, ale może u was w Polsce B tego nie mieli, wydyma wargi Ana. Co nie zmienia faktu, że wścieklizna jest i była i znają się na niej. 
Na Sanżilu, obawiam się, trzeba będzie zasięgnąć pomocy u psów. By pogoniły. One też sławne od rana. I też na lotnisku, mają jednak inne zadania, niż zaadaptowane kociaczki, bo to tu się robi ze zwierzętami, adaptuje lub adoptuje, zamiennie. Psy adoptują mianowicie do wykrywania pieniędzy. I działa! Niucha muszą mieć niezłego, skoro dzięki ich nosom w Belgii zostały 4 miliony, i to ojro! Leciały se luzem, bez nerwów, do Bejrutu jakiegoś. Bezpańskie, nikt się nie przyznał. A pies wywąchał. Bo pekunjaolet, jak mawia Roman  w takich sytuacjach. Albo nonolet? Olet olet farbą drukarską, potwierdza Roman, hmm, co jak?
4 miliony tak rozochociły celników, że od razu w try miga lub trymiga, też będzie poprawnie, bo sprawdziłam onlajn, więc kic szybciorem do schroniska i już znaleźli 6 kolejnych kandydatów na celników. Bezpańskich jak te przytoczone miliony. Jeden pies będzie nawet celnikiem niuchaczem pasywnym; jak się dowiem od Any, co to mogłoby znaczyć, to napiszę; dla niej takie wyjaśnienie, to nic, takie trymiga/try miga, jak się wie wszystko, to tak jest, a nie jak ja, musiałabym się aktywnie i pasywnie męczyć nad słownikiem.
Teraz sobie myślę, że te psy, owszem, pieniędzy niech szukają i dokładają się do bogactwa nas tu wszystkich, ale jeszcze lepiej, jakby pieniądze nie odciągały ich jednak od prawdziwej natury, to jest tropienia kotów. Przecież wtedy w ogóle nie byłoby tego problemu z zaadaptowanym kotkiem? Wystarszyłby się i nigdy w Zaventem łapy nie postawił, tylko zmykał do tego Maroka, gdzie pieprz rośnie. Prawdziwy pies, taki eko, żyjący w zgodzie ze swoją psią naturą, od razu by mu pogonił kota, nie wzruszyło by go nawet wysoki stopień faktora mińą. Od tego psy są i koty, by żyć jak pies z kotem, w tym na wściekłej, pasywnej stopie.

No comments:

Post a Comment