Tuesday, 12 November 2013

(90) drang

Drang albo drank, zależy od wrażliwości ucha na dźwięki - takim to słowem, z dodatkowym elementem obcojęzyczno-wyrazowym na końcu, Ana Martin skomentowała zmianę geologiczną, do której doszło w ramach stosunków dobrosąsiedzkich z sąsiadującą z Belgią Holandią. 
Ksenia, nie geologiczną, tylko geograficzną, lamentuje Ana, jeśli już, do zmiany granic doszło po prostu, przesunięcia małego, i dlatego powiedziałam, że to trochę jak w dawnych czasach wojennych, gdy jeden kraj chciał zawładnąć drugim, tylko że wtedy to było w ramach zbrodni, a teraz odbyło się pokojowo, włącz tiwi historia, to się dowiesz. Jaka zmiana, nic nie wiem, naprawdę nic nie wie Roman? Nic takiego, rzeka zmieniła nieco bieg, to i zwołali specjalną komisję belgijsko-holenderską z elementami niderlandzkimi w swoim gronie, by ustalić, co zrobić teraz z tym fantem, wzrusza ramionami Ana, zupełnie jakby się nic nie stało. 
Nie rozumiem jej obojętności, przecież to oznacza, że już nic nie jest takie, jak dawniej. Kto kogo przesunął i kto jest teraz większy? Mapy trzeba będzie zmienić. Tymczasem ładna była na papierze ta nasza Belgia, ciekawe granice, porwane, liczne zagłębienia i rowki, tu woda, tu góry. Dużo zieleni na mapie, to wyżyny, gdzieniegdzie leje się żółć, co za słowo, tylko polskie litery najlepsze w świecie, to chyba doły. Depresja. Morze zawsze niebieskie, choć to tutejsze, płynące na północy kraju i Brukseli, raczej szarawe. Bo w niektórych miejscach zabetonowane na amen, śmieje się Roman. Jeziora może i są , ale ja niedowidzę.
Tak, nasza Belgia to trochę jak ta przysłowiowa koronka barbącka wygląda. Brabancka dziewczyno, to od Brabancji przecież, nie Barbancji czy Barbary, czyli od krainy takiej, gdzie od wieków robiono najdelikatniejsze koronki w Europie, mądrzy się Ana; albo przynajmniej tak utrzymywano, bo przecież Polacy też nie gęsi itp.itd. Fakt, nawet w Łapach można było trafić na ładne egzemplarze do stawiania pod telewizor, radio, porcelanowego pieska, przykładowo wilczura, albo sztuczne kwiatki. Ale skoro brabąckie bra bla bla niby elegantsze, niech tak zostanie, gdzie tam Łapom do wielkiego świata. 
Który jednakże za pomocą zmian na mapach stał się mniejszy. Za to Holandia większa! O jakieś łąki albo poldery, jak to już nieraz widziałam napisane tu i ówdzie, gdzie to owdzie, to nie wiem, ale zawsze, dobre i takie ówdzie. Gdyby Polska miała na granicy jakieś rzeki, to by dopiero był prezent dla narodu na jego listopadowe święto. Za to trafiło się Belgom, no cóż, widać mieli lepsze chody w Wersalu, jak wybierali krajom miejsca na mapie. Nic dziwnego, że 11 też świetują. Nie tak pięknie i hucznie, z petardami, jak u nas w stolicy Warszawie, ale po swojemu, zamknięciem żłobków i przedszkoli, co z kolei sprawia, że święto zamieniło się w dzień dziecka 2, bo nagle były wszędzie. I rodzice też. I wszyscy razem jakoś pokojowo, nikt się nie martwił, że kraj im zmniejszyli jednym zamachem pióra. Widać wiedzą, że ten się śmieje...

No comments:

Post a Comment