Spytałam Any, co znaczy to słowo w tytule, i klnę sie, spytałam bez błędów, bo mam je przed oczyma, więc przeliterowałam, stosując między innymi nasze własne imiona domowe, pri-ma-donna wdzięczne n, więc pytam, co to znaczy, otrzymuję odpowiedź i już widzę, że coś nie gra. Bo Ana mówi, że primadonna śpiewa. A co, Ksenia, nie gra coś? No tak, skoro śpiewa, strzela sama sobie taki żarcik, nucąc sto lat, co w lot podchwytuje Iwonek plątający się w okolicach podłogi, sto lot można by zaryzykować taką frazę.
Ale czemu primadonna ma nie śpiewać? W operze śpiewa zazwyczaj, gardło sobie zdziera i tak zarabia na życie. No tak, ale tu widzę zdjęcie nie gardła bynajmniej, nie podgardla nawet, tylko znacznie niżej. Klatki piersiowej, mówiąc ładnie, a będąc szczerą - piersi bez klatki. Do tego olbrzymich. Ubranych w ładny materiał.
Nooo fakt, potwierdza Ana, masz rację, olbrzymie to one są i ładnie ubrane też, jakby w koronkę brabanckobarbancką, pokaż no, co to? Ach, wszystko jasne, primadonna tu to firma, choć z takim biustem ta modelka mogłaby pewnie niejedno nam wyśpiewać, Ana coś dziś w wyśmienitym humorze, no właśnie, primaklasse, czyli pierwsza klasa, tłumaczy z obcego od razu, by było szybciej Roman. I pokażcie mi też to zdjęcie, wyrywa gazetę. Hmm, hyma z uznaniem, o czym mowa?
O operacjach brrrr, już wszystko wie, ale tym razem nie z głowy, lecz z czytania, Ana. Że operują coraz więcej biustów, i o ile kiedyś w dół, w sensie, na mniejsze, to teraz na jak największe. To u tych, co piersi nie rosną jakoś tak w myśl hasła pierwsi w narodzie. Bo to nie po tutejszemu, może dlatego. Stąd konfucjusz z primadonną. Ksenia, konfuzja! Dobra, niech będzie. Bo oto ta primadonna ze zdjęcia służy za wizualny przykład, że nie tylko czasy się zmieniają, ale i biusty. Rosną albo chirurg sprawia, że rosną, i to wtedy jest szybki wzrost. Statystycznie oczywiście tylko, nie u nas na Sanżilu, ściśle u nas w domu, śmieje się Ana, spoglądając w dół. Cóż, wyjątki potwierdzają regułę, pcieszam ją, choć Ana w tym zakresie bez kompleksów.
Omijając milczeniem Sanżil, primadonna to jednak żywy, falujący przykład, że biustów jest coraz więcej. Nie tylko dlatego, że ludzi coraz więcej, chyba już to powoli idzie w miliardy, ta masa ludzka, bo granica miliona padła już dawno, chyba jeszcze w XX wieku, ale też dlatego, że każdy poszczególny biust i pierś pojedyncza też, są większe. Kiedyś liczyło się to do D, potem do E, do F, G, H, teraz do I, a w nowym roku będzie i J. A potem zapewne K, za którym tłoczy się L. I tak dalej, do końca alfabetu.
Hmm, ciekawe, ciekawe, mruczy Roman, skąd to? Z tego, co jemy? Myjemy? Tyjemy chyba. Ach, znam takich, co by ci odpowiedzieli od razu, znad talerza kiełków, że hormony, i że dokąd to prowadzi, prosta droga do grobu, no ale z drugiej strony, naród rośnie w górę i w siłę, mówi Ana. Narodowcy się cieszą. I coś trzeba jeść. Wszędzie, w Polsce i Belgii, choć to różne narody i różnie mogłyby teoretycznie wyrosnąć. I różne tajemne siły z tego powstać.
Nie ma tu lekarstwa. Nawet pani od marketingu rozkłada ręce na rozkładowce i mówi, że inaczej się po prostu nie da. Że biusty rosną i rosną, i gdzie to zajdzie? I gdzie się zmieści? E tam, nie będzie tak źle, myślę sobie, trochę liter w alfabecie jeszcze zostało. Ł pewnie na razie nie zrobią, po L by wypadało w Polsce A i B, ale tu kto by to wymówił, nawet jakby taki jeden kupujący i drugi miał to fonologicznie spisane na kartce, no to jednak nie, to by zdecydowanie nie było marketingowe posunięcie. Nawet jakby kobiety tylko dla siebie kupowały z pamięci, bez wymawiania. Zdecydowanie nie.
Ale sądzę, że nadejdzie jeszcze czas na tryumf Polski, wspomnicie mnie. Jak już dojadą z numeracją do XYZ, znajdą się w szczerym polu, to sobie przypomną o abecadle. Polskim. Cienko będzie śpiewała primadonna bez naszych liter. I nadejdzie nasz czas, czas Ą, Ę, Ć, Ł, Ń, Ś, Ż, Ź, opuszczonych w gonitwie za pieniądzem. Do opery by się nadawało.
No comments:
Post a Comment