Monday, 7 November 2016

cyganie

Dlaczego zamyka pani drzwi, pani Mariolko, pyta Ana Martin niezwykle uprzejmie, jak to na nią przystało. A nawet bardziej uprzejmie, bo oto powstaje specjalny fryz a la jakaś tam Sosenka czy Ostroska z lat 80. Taką se imprezę mianowicie Ana wymyśliła, że wszyscy będą przebrani, jakby normalnie z 10 lat mieli, mimo że cztery dychy na karkówce i karczyskach, albo i więcej, nikomu nie wypominając, w tym Romanowi na przykład czy Stefanowi takiemu.
Włos fachowy, ocenia Mariolka. To jak czeszemy, jak na tym zdjęciu?
Tak, poproszę, ale dlaczego drzwi ma pani zamknięte, wraca Ana Martin do tematu.
Bo Cyganie!
Cyganów tu pani miała naprawdę? dopytuję z lękiem znad akwarium z czerwono-złotą rybką.
Jak bumcykcyk. Pani, jak ja się wytraszyłam, prawie jak pani teraz, o, ta pani, pokazuje na mnie nożycami Mariolka.
Nie dalej jak wczoraj przyszli. Żeby to dwóch! Pani, z pięciu chłopa, dwie młode dziewczyny, a dzieci to nie zliczę, wiadomo, jak to u nich. 
Co chcieli?
Zaraz zaraz. Ja do nich od razu, że zamykam, a oni, że widzą, że są klienci.
To ja grzecznie, że tylko takie mam randewu, a potem zamykam.
Oni, że oni wcale nie chcą dzisiaj, tylko jutro! Na wesele idą! Tak mnie wzięli!
To nie wolno im?
Bo ja wiem, czy zapłacą?
Dlaczego zakłada pani, że nie? chciałabym wiedzieć w sumie.
Pani Ksenia młoda, to życia nie zna. Widział kto cygana, co płaci? A za tylu to co, za darmo mam robić? O, niedoczekanie ich.
To i się barykaduję, bo to wesele to dziś właśnie.
Ale czego się bać, docieka Ana. Skąd się oni tu wzięli w ogóle.
To gdzie pani mieszka, ejże, na Sanżilu przecież są wszędzie, a teraz jakby więcej. Tam przy parwisie, gdzie dużo naszych sklepów, to już od dawna się barykadują, bo wiadomo, co taki w bluzie chowa?
Cygan? Co chowa? bo nie wiem.
Noże chowa! Znajoma taka jedna, co może ją i pani u mnie widziała na czesaniu, pracowała tam na kasie. I przyszedł taki jeden wieli, czarny, że brudny, to już nie wspomnę, tylko kurtkę uchylił i na kasę pokazał. Ona zawału o mało nie dostała, szczególnie, że w kasie nic nie miała. 
Że kurtkę uchylił?
Tam noże miał przecież! Taki długi jak do chleba co najmniej.
Oj!
Oj jest co ojać! Mariola spogląda na mnie z uznaniem. Na szczęście ludzie jacyś weszli, to i ją uratowali. Bidulka taka zestrachana, że zwolnić się wolała, niż tam godzinę dłużej choćby wysiedzieć. Wyobraża to sobie pani w ogóle?
Ja nie, wtrącam się.
Dobrze, rozumiem, niefajnie, przyznaje Ana. Tylko że parwis daleko od pani.
To mam czekać  aż po mnie przyjdą? Pożyć chcę jeszcze! To i się zamykam na wszelki wypadek. Też pani za sobą przekręci.

No comments:

Post a Comment