Thursday 24 November 2016

stragany

Jak świat dawien z dawna, grudzień w Brukseni to plezir diwer. Nie, nie różne, zimowe, de iwer z akcentem zwanym apostrofem, no mówię przecież. Plus przyjemność. Co daje zimowe przyjemności; zresztą raczej jesienne, zdaniem Romana, ale co robić, skoro taki klimat, co robić no naprawdę?
Udawać, że to zima. Tym bardziej, że pleziry startują w listopadzie, choć są grudniowe. Dokładnie jutro, a nie tam w żadne Andrzejki czy też wigilię Andrzejek. Po prostu w Katarzynki, a nie nawet w ich wigilię, by w ogóle mówić o jakimkolwiek święcie. 
Umówmy się, że grudzień zaczyna się w piątek i do rzeczy Ksenio, pogania Ana Martin.
Bo chodzi o to, żem wyczytała, jeszcze przed plezirami, że szykuje się na nie nie tylko Bruksenia jako miasto, ale także terroryści jako wariaci. I zmartwiłam się, bo przecież wiadomo, że już rok temu stragany raczej nie zarobiły, stargane nerwy mieli tylko wszyscy z tego lokdałnu, bo tego nie wolno, tu nie wolno, tam za późno, tu uwaga; do tego metro nie jeździło wieczorami, inne stiby też zresztą nie, więc ci, co zwykli świętować pleziry wieczorami, w oparach grzanego wina albo innych procentów, nie mieliby jak wrócić, to i się nie ruszali z woluwów czy innych ukli. Nie przybyli, to i nie wydali. A stragany swoje haracze musiały zapłacić Brukseni.
Ech życie.
I jak se ci straganiarze przez cały rok narobili nadziei, że zamachy odbyły się w marcu, że na rocznicę Paryża nic nie było, to i może pleziry się jakoś zwrócą - masz babo placek, uderzają w nich zagrożeniem.
Ale przecież w Brukseni nikt dotąd nie odwołał zagrożenia, przypomina Ana Martin. 
Roman, obowiązuje trzeci stopień, tak?
Tak, ale Kseni chodzi o to, że prasa pisze faktycznie, że są przecieki, że rąbnie na świątecznym targu. Bomba mianowicie. Do tego dochodzi, że w sumie nie wiadomo dlaczego, czyly czy pod wpływem przecieków, czy jakimś innym, U-łeS-A zaleciły, by Hamerykanie omijali Bruksenię.
To się nazywa sabotaż, uświadamia nam Ana Martin.
Może i sabotaż, może i nie. Kto tam zna tajniaków. 
Na pewno nie przysporzy to plezirom klientów, wzdycha Ana. Ale co tam, nie można popadać w paranoję; trzeba żyć, co? ja tam mam zamiar ruszyć na Bursę na początek sezonu. Chłopaki zobaczą, co to ślizgawka. Bombki pooglądamy; dekoracje; pjadinę zjemy. Raz kozie śmierć, choć przysłowia nie są mądrością narodu, jak widać. Ale co, ktoś musi!

No comments:

Post a Comment