Wednesday, 15 February 2017

14 lutego

Siedzi sobie wczoraj Ana Martin na schodach i patrzy na Bruksenię.
Nie, nie na mnie, na miasto takie, o rany, to co, to już się tak samo nie można nazywać niby czy co, wielkie halo, heloł!
To już pewnie wiecie, gdzie siedzi. Koło muzeów licznych i takich tam, gofrów, turystów i pięknych widoków, co to się rozpościerają.
Nadchodzą. Na razie bez czapek, mruczy Ana, ale czemu się dziwić, jak nam Walenty przygrzał słońcem, to już tylko mniejszości, w rodzaju Sanżilaki i Maroko oraz ci z innym kolorem na wizażu przyoblekają czapki, w tym dzieciarni niestety, co to czerwona i nieszczęśliwa się robi.
Ale wracając do tematu: siedzi Ana i patrzy. Pojawia się Ikselska. Za nią Prezydentka. Potem Fotografka z wózkiem buzkiem, z przygodną Nianią w niebieskich jak niebo okularkach. Jest i Stasiowa z Liliową, do tego Amerykańska z Grecką, Oskarowa, Pisarka, Ikona, Cała w Lokach - w niebieskich jak niebo cekinach, do znudzenia to będę powtarzać; no i Choreografka z kawą, Operator z megafonem, ludzie, nie zliczę, ile nas tam było!
Do tego turystyka wszelkich maści i wieków, oglądająca tę naszą Bruksenię jak my zupełnie, z tym że my do niej chwilowo plecami się ustawiamy, bo tak lepsze światło podobno do nagrania.
Które to już rozbrzmiewa, a brzmi to, jak muzezin. Z muzeum się urwał ci on chyba. Śpiew płynie na Sanżili, Tysiaka i okoliczności, że hej.
Muezin się to zwie i faktycznie te pipki tak brzmią, zgadza się Ana Martin, jakby to nie Polska sanżilowska, lecz Turcja jakaś była normalnie. Mogłaby zresztą, bo to taniec miliardowy dla miliarda kobiet zewsząd.
Jakie pipki?
Bo to Prezydentka twierdzi, że pipki śpiewają. Co nie jest prawdą, bo panie.
Płyną już w świat próbne dzięki fantazji. Ana zaczyna się wyginać. Podobno nieźle jej idzie, chwalą córki Liliowej.
Talent, a jakże. I niejeden, dodaje skromnie Ana.
Cha cha.
Wszystko dzieje się to w czapkach już, bo w międzyczasie one były je sobie powyrywały na wyścigi bez granic. Czarne i różowe były, ale na koniec tylko różowe, bo takie to zmyślne one bez granic są, że se je powywracały normalnie.
Bo to one bez granic tańczyły.
Kroki poznały, spamiętały i odtańczyły normalnie grupowo jak jakiś majkeldżekson, prawie bez pomyłek.
Dla miliarda kobiet ze 20 Polek z Sanżila i okoliczności.
Piękne to było i wzruszające.
I klaskano wokół, i filmowano.
I pójdzie mesydż w świat, pójdzie.
Jedna za miliard - miliard za wszystkie. Przeciwko przemocy wobec kobiet.
Za rok - będzie nas więcej. Prawda?

No comments:

Post a Comment