E, żarty se stroisz Ksenio! niedowierza Roman. Egzorcyzmy to w Polsce D są modne, a moda już w A B i C się zaczęła, ale w Brukseni to chyba tylko śmiech na sali wywołują.
Jak bumcykcyk było! Po zamachach!
I co, wygnali czorta?
Czort to wie.
Co to jest czart mamusiu?
Diabeł synku.
O taki diabeł? Czarny z ogonem?
Nie ma daba, krzyczy zaniepokojony Groch. Nie ma!
Nie, nie ma. Są za to w Belgii diabły czerwone. O tu, piłkarskie takie.
Ładni panowie, mamusiu! Tak diabły wyglądają?
Tak albo tak, o tu.
Piś! Se piś sa!
Nie Grochu, to nie miś, to diabeł. Tak mamusiu?
Tak. Dziabeł tasmański. A nawet dwa.
Szy! liczy Groch.
Dwa grochu, to są dwa, nie trzy. Jeden i dwa. Pacz! Mamusiu, a gdzie one są? Ja bym chciał takiego diabła z taśmy. W moim pokoju!
W zoo będą. W tym samym, co byłeś z klasą na wycieczce. Pojedziemy.
Pari daiza się nazywa, Ksenio spisz bez błędów, by czytelnictwo wiedziało, gdzie od kwietnia szukać tego diabelskiego pomiotu.
Kolejki się będą ustawiały, prorokuje Roman, do braci Krejdla i Kradoka - tak chyba należy wymówić ich tasmańskie imiona. Oprócz Belgii diabły w Ojropie są tylko w Danii.
A to nie aż tak za rogiem, mądrze kwituję. Choć też nie za daleko.
Co za szczęście, że diabły nas tu wybrały!
No comments:
Post a Comment