W siną dal, jak ta pani z czał-czałem. Czał czał-czał!
Co to czał-czał, wtrąca się Groch.
Ojej, Grochu, to pies taki. Kudłaty taki.
No czyly już wiecie. W temacie jesteście. Wiosna. Prawie. Kupy - nie prawie niestety, na całego za to.
Ana walczy też na całego. Ludzie ją se ważą lekce - też na całego.
Głowami kiwają i wspierają co najwyżej nieco znad papierosa. Elektrycznego.
Elektronicznego, Ksenio, elektronicznego, póki co.
Wszystko jedno - nowoczesnego w każdym razie. Jak na Sanżil i okoliczności przystało.
Ale kto z papierosem, kto z czał-czałem, zaraz zaraz.
Od początku. Miejsce akcji - Markoni, wiadomo. Matecznik nasz, i ojcownik też, bo Sanżil jednak, heloł, a nawet Forest, to i owo zobowiązuje, ojcowie tu nowocześni, jak te papierosy nie przymierzając.
Słońce świeciło, że hej. Wszystkich zachęcało do przystanięcia, zabawienia się - lub wyprowadzenia czał-czała na spacer właśnie.
Na kupę czyly.
Jakoś tak się złożyło, że pani wyprowadziła go jedną ręką. Drugą miała złamaną.
Mózg też miała złamany, ponuro dodaje Ana.
Ano Ano. Ale to potem wyszło. Bo pies kudłaty pięknie sam wskoczył w dzieciarnię, co to se w słońcu puszczała bańki. Niejedna ona, bańka ta, wpadła za płot. Za płotem już czał-czał.
Jakoś tak się złożyło, że pani wyprowadziła go jedną ręką. Drugą miała złamaną.
Mózg też miała złamany, ponuro dodaje Ana.
Ano Ano. Ale to potem wyszło. Bo pies kudłaty pięknie sam wskoczył w dzieciarnię, co to se w słońcu puszczała bańki. Niejedna ona, bańka ta, wpadła za płot. Za płotem już czał-czał.
Anie się włączył radar kupowy.
Owszem- wołam, wchodzi mi w słowo Ana -wołam Iwonka i pytam, czy czał-czał zakupił.
Owszem, mamusiu, mówi usłużnie.
W Anę, ciebie Ano - szatan wstąpił. Wyszczeliłaś jak szczała za tą od czał-czała. Wzywając ją na całe gardło do usunięcia kaki, zwanej też lakrot.
Zdzwiła się wielce jednoręka, i zaczęła protestować. Na jedną rękę wskazywała i na nią zwalała, że niby kupy podnieść nie może, bo ona sama, to owszem, tylko że ręka, pacz madam, no co.
Owszem, mamusiu, mówi usłużnie.
W Anę, ciebie Ano - szatan wstąpił. Wyszczeliłaś jak szczała za tą od czał-czała. Wzywając ją na całe gardło do usunięcia kaki, zwanej też lakrot.
Zdzwiła się wielce jednoręka, i zaczęła protestować. Na jedną rękę wskazywała i na nią zwalała, że niby kupy podnieść nie może, bo ona sama, to owszem, tylko że ręka, pacz madam, no co.
Ana na to, że niech psa jej da, czał-czała tego. Ana poczyma, jednoręka zbierze.
I już naprawdę niewiele brakowało, tylko jednego głosu z ławki, by jednoręka podeszła. Tylko jednego głosu wsparcia z mateczniko-ojcownika elektronicznego i potężna kupa czał-czałowa by trafiła do worka, bo nawet jedną ręką się da, a co dopiero, jak Ana czyma czał-czała.
Ale nie trafiła. Bo papierosy ważniejsze.
I uciekła nam jednoręka, za to kupa została.
Głupia ta Ana, doprawdy, na co liczyła?
Już potem tylko na to, że dziecię tych elektronicznych wejdzie w tę kupę, o którą nie zawalczyli.
Nie muszę wam mówić, że tak się stało.
I podnósł się krzyk wtedy: że jaki skądal to, że kupa taka.
Ana na to, że przecież mówiła, darła się wręcz, dlaczego nikt jej nie wsparł na gorąco? Gdy i kupa parowała gorącem czał-czała?
Ojce i matki na to, że nie słyszeli, i że la proszen fła.
No właśnie. Zawsze la proszen fła. A kupy lecą, nie czekając.
I już naprawdę niewiele brakowało, tylko jednego głosu z ławki, by jednoręka podeszła. Tylko jednego głosu wsparcia z mateczniko-ojcownika elektronicznego i potężna kupa czał-czałowa by trafiła do worka, bo nawet jedną ręką się da, a co dopiero, jak Ana czyma czał-czała.
Ale nie trafiła. Bo papierosy ważniejsze.
I uciekła nam jednoręka, za to kupa została.
Głupia ta Ana, doprawdy, na co liczyła?
Już potem tylko na to, że dziecię tych elektronicznych wejdzie w tę kupę, o którą nie zawalczyli.
Nie muszę wam mówić, że tak się stało.
I podnósł się krzyk wtedy: że jaki skądal to, że kupa taka.
Ana na to, że przecież mówiła, darła się wręcz, dlaczego nikt jej nie wsparł na gorąco? Gdy i kupa parowała gorącem czał-czała?
Ojce i matki na to, że nie słyszeli, i że la proszen fła.
No właśnie. Zawsze la proszen fła. A kupy lecą, nie czekając.
No comments:
Post a Comment