Groch i Iwonek. Iwonek i Groch. Duży i mały, mały i duży - co byśmy bez nich zrobili na Sanżilu, to dosłownie doprawdy nie wiem.
A oni bez siebie?
Nie mieliby zupełnie się z kim bawić. Jezusie, Ksenio, wyobrażasz sobie, jeszcze więcej zabawy? Wysiadłybyśmy zupełnie. Ty może mniej, boś młoda, ale ja - z czterdziestką ponad na karku - to już jak w banku.
Ano, ale czy ja dobrze rozumiem, że tutaj mówią o morderstwie? Siostry na bracie? Bratu? Swym? Swoim?
Gdzie, pokaż pokaż? Jezusie, faktycznie. Czytajmy!
Siostra ma 20 lat. Dzisiaj. Brat miał 4.
Wtedy siostra miała 18. Brat 4; i nigdy już więcej mieć nie będzie, ponuro dodaje Ana.
Mam tu ich imiona i nazwiska, ujawniać?
nie, po co. Jeszcze polski Sanżil i okoliczności będą narzekać na inne kultury, a to nie o to chodzi, bo nasza nie lepsza. Dzielnicę ujawnijmy, gorzej niż na Sanżilu i tak nie będzie, a o tych okolicznościach rzadko piszemy, to się pokuśmy. Agata. Święta. Berchem. W drodze nad morze, ojej.
Więc pewnego letniego dnia w tej to Agacie pewna dziewczyna zadzwoniła na polis, że jej braciszek nie oddycha. Umarł, stwierdzono. I wszystko może by było mniej skomplikowane, gdyby ona już wcześniej nie dzwoniła, że mu się coś dzieje; dziwnym trafem i wtedy, i wtedy był sam na sam z siostrą.
Tylko że za drugim razem mu się nie udało.
I teraz co? Smutek z jednej strony - proces z drugiej. I liczne pytania: dlaczego.
Dziewczyna była dorosła - na papierze jednak zapewne tylko. Więc można ją sądzić. W głowie za to byle co - bo jeśli poddusiła - to dlatego, że musiała opiekować się bratem, a chciała spotkać z chłopakiem.
Jakim?
Swoim. Nieakceptowanym przez rodzinę.
A rodzina taka surowa?
Niby. Chyba.
I ona co, nie chciała, by brat się wygadał, jak to maluchy, tak?
Chyba.
Ale to aż tak musiała?
A jak rodzice surowi? Jak to bywa w patriarchacie? Bała się.
I maluch się bał.
I strasznie wyszło.
No comments:
Post a Comment