Przynajmniej i bynajmniej raz ziściła się długoterminowa prognoza pogody na kilkanaście lat wręcz, co to ją Ana była wyczytała kilka lat temu, gdy biuro mieściło się jeszcze w barze dumatan, a nie w jadalni na czarnym rynku w omarszenłar, nieco niżej, ale nadal na Sanżilu, a jakże: a mianowicie, że Belgia Labelżik będzie jednym z tych krajów, które najbardziej skorzystają na ociepleniu klimatu. Mianowicie, że będzie tu ciepło i ładnie i że wszyscy będą chcieli tu mieszkać. Że se Roman ze Stefanem winnicę założą.
I że nawet lepolone nie będą mieli na co narzekać na deszcze i szarówę, to jest tylko w teorii znaczy się, bo w praktyce zawsze można.
No i proszę. Oto mamy wiosnę i lato, jakich nie widzieliby najstarsi górale, jakby tu nawet byli chcieli zamieszkać. Kto mi powie, kiedy ostatnio widział deszcze na Sanżilu, no kto?
My tu nie, a już zwłaszcza nie - Flandria, czyli wielkie Flamakowo. Przepraszam Ana, musiałam wytłumaczyć ludowi. W końcu co się liczy nieolyberalnie, jak nie wynik. Muszę dbać o czytelnictwo, no co, no co, rynek rządzi!
Wracając do F., że polecę wielką literą, by już nikogo nie obrażać: tam to już w ogóle nie pada, tylko żarówa daje prosto z nieba. Jeszcze czekają do lipca, ale będzie stan klęski żywiołowej, jak bumcykcyk, przepowiadają niegórale. Susza.
Ludzie jednakże ucieszeni, bo z życia korzystają. Nie ma jak dogodzić, rolnik chce czegoś innego niż taki hipster, co zrobić. Nie dogodzisz.
A polonia jak narzekała, tak narzeka.
Bo w Polsce D chłodniej. Można oddychać. Nie to, co ten belgijski skwar, że żyć się odechciewa.
No comments:
Post a Comment