Wednesday, 22 January 2020

kontynental

No zupełnie niebabcino to wyglądało, niedziadowo też, jak żeśmy se tak ruszyły z kopyta do Brukseni miasta, zwanego także brisel wil, a w napisie: bxl ville. 
W piękny mroźny dzień babci. Baby. Kobiet czyly.
A właściwie ruszły były one, bo jam z Winterką została, ktoś musi, no co. Niemowlę też człowiek.
Bez błędów przepisałam. Tak, miasto nas zaprosiło. Tak. Wiem, że nie wierzycie, ale takie kontakty mamy. Na ef. Feministyczne, nie bójmy się tego słowa.
Mają. Mamy. Mają mamy.
Na samej wierchuszce miasta? W tych strojach doprawdy? Fju fju, nie można by zgadnąć, pacząc na tę delegację. Zwaną misją.
Bo w delegacji: dwie różowe kurtki i płaszczatka. Dwa kaptury i kapelusik. Para adidasków ze sklepu dla dzieci. para bucików skrzata. I oficerskie kozaki. Błyszczące!
Chyba te kozaki nadały im trochę powagi. Bo nie kapelutek przecie.
Wjechało toto wszystko na szóste, tajemne piętro, na które dostać zwykłe ktosie dostać się nie mogą. Na Brukerze ci ono, w kontynentalu niejakim, gdzie rezyduje i prezydiuje prezes. I zarządza windą oczywiście, ale to już tak tylko marginesem, nie będzie się przecie w pracy windą chyba bawił, co?
Od równych szans jest w końcu po to, by każdy mogła i mógł do tej windy wsiąść.
Więc we czy były wsiadły: Ana - Sztuka - Karolina - a co z tego wynikło - to już na kongresie.

No comments:

Post a Comment