Mieszkanie koło więzienia na pewno ma swoje zalety. Powtarzam to za Aną Martin z taką pewną niepewnością w głosie, bo to na pewno nie jest to, co prosiaczki lubią najbardziej, że pozwole sobie zacytować na dobry początek klasyka. Taaa, no cóż, sąsiadów, jak rodziny, się nie wybiera.
Na Sanżilu trafiło się na sąsiada więzienie, a nawet dwa, i to różnego gender, bo jedno dla nich, a drugie dla nich męskich. Jedno nasze, sanżilowskie, a drugie ich, tych z Forestu. Ichniejsze bym napisała, gdyby nie nadzór policyjny Any, która waruje tu jak pies owczarek, a ichniejszego jako słowa nie lubi. Nie wiem w każdym razie, czy kobiety siedzą u nich, czy u nas, jedno pewne w tej fali niepewności z pierwszego paragrafu: że lokatorzy jednego budynku wołają tych z drugiego i wicewersa, są w końcu naprzeciw, choć niekoniecznie w wice, raczej w wece, bo wuce to było i zostało w życiu w Polsce A i B.
Ksenia, może nie najprzyjemniej, za to jak bezpiecznie, powtarzał zawsze Roman. Ale teraz przyszła kryska na matyska i moja racja górą. Jakie bezpiecznie, skoro właśnie wypuścili kolejnych więźniów. Już nieraz Roman mówił z okazji spaceru, że tylko patrzeć, jak zaczną wypuszczać (tych, co sami nie uciekli), bo komuś tam w górze zarządu kraju nie podoba się, że na Sanżilu w szczególe za dużo więźniów w celach. Tylko patrzeć, wieszczył, a ja drżałam. No i się dodrżałam. Będą biegać po wolności. Z zegarkami na nogach.
Pierwsze jaskółki tego typu, choć do wiosny daleko, wypuszczono z klatek już w ubiegłym roku, w skrócie ub.r., ale rozpisałam, byście nie musieli sami przeprowadzać analizy gramatycznej, właśnie z takimi obrożami. Ptaki i psy mają je na szyjach, a więźniowie - na nogach, kostkach, u dołu. Tam, gdzie Iwonek pokazuje stopy. Wyglądają jak czarne, plastikowe zegarki, ale hoho, jest to pomyłka z mojej strony, ale bym się zbłaźniła naprawdę, chcąc tam sprawdzić godzinę, gdyż tak naprawdę jest to gie-pe-es we własnej osobie, albo we własnej obudowie. Giepies w skrócie, choć do psa niepodobny, bo elektroniczny, a pies, jak każdy widzi, żyw.
Może zresztą z wiosną uda mi się dojrzeć na własne oczy, jak działa to to, bo słyszałam, jak Ana się z rana śmiała z gazety i znad niej, że dziennikarze nie wiedzą już, co wymyślać, i oto napisali, że zegarki będą kwitnąć na kostkach więźniów. Ładne kwiatki! Znaczy, że będzie ich więcej, znam się na tych pięknych słówkach, co skrywają bolesną prawdę. Zegarków na więźniach przybędzie, a więźniów? Oby i aby nie!
Ksenia, będzie ich więcej na wolności, tak, bo do tego służą zegarki, by te osoby nie siedziały w pace, tylko chodziły wolno; zegarek wysyła sygnał, gdzie ten ktoś ukwiecony zegarkiem wychodzi. Strażnik go odbiera i kontroluje. No, z tą kontrolą pewnie różnie bywa, na to Roman, nocą wszystkich ozegarkowanych więźniów podobno tylko jedna osoba. Co? I teraz mi to mówicie, mam chyba prawo mieć gorzkie żale, po tym, jak wczoraj wracałam o 23, a całość w zegarkach miała nad sobą tylko jeden bicz prawa? Sama mówiłaś Ana, że to z milion sygnałów, przecież jedna osoba może od tego łatwo oszaleć.
Postraszę cię bardziej, bawi się Roman, podobno czasami sygnał zanika! O nie, jak mówi Józiu. Oooo nie! Wracam do Łap i noga moja na Sanżilu nie postanie. Spokojnie, spokojnie. Zanika na chwilę, jak więzień-niewięzień jedzie pociagiem np. Potem wraca. A na pocieszenie ci powiem, że zegarki są skuteczne. Tylko 2 % ukwieconych popełnia znów jakieś wykroczenie. To nie do nich stoją te kolejki pod bramą. To już chyba jest więcej ucieczek, co? Ijoijoijo Iwonek śpiewa wszak co dzień.
No comments:
Post a Comment