Kiedyś musi być ten pierwszy raz i dlatego raz kozie śmierć. Trudno, stało się. Temat tak ważny i na czasie oraz w kulturze, że aż musiałam poprosić Anę Martin o pomoc przy profesjonalnym, zagranicznym i bezbłędnym zapisaniu tytułu. Dalej też będzie pełna profeska, co pasuje przypadkiem bardzo dobrze do tematu zawodowego coachingu, że pozwolę sobie spisać po szefowej i umieścić poniżej, czyli tu. Ukazał się bowiem podręcznik dobrych manier przy sprzątaniu. I to w niespodzianej formie, bo przeznaczony nie dla sprzątających, lecz osprzątywanych. Własnym osprzętem. Na dziś mówi się na to : coaching.
Sprawa jest więc ważna, tak więc mimo że się przed tym wzbrania, pozwólcie, że to Ana dziś będzie dyktowała, co pisać. Uprzedzam lojalnie, że styl może być trochę gorszy i nieprzemyślany, bo u nas wszystko w biegu, jak to z małym dzieckiem u boku, albo raczej: u nogi, ale trudno, pozwolę sobie na ten spadek z piedestału, jak to się zwykło mawiać.
Oto więc one. W liczbie ośmiu - rady, jak uzdrowić stosunki z pomocą domową.
Ksenia, nie mówiłaś, nic, że to spisała jakaś psychiatra! O, to co innego. Zaraz ją zdiagonozujemy i wyczytamy między wierszami, jakie ona ma stosunki ze swoją pomocą, że też za nią powtórzę. Do dzieła!
Tytułem wstępu pani mądralińska nieco chyba jednak zapowiada, że łatwo nie będzie, bo trzeba zmienić zwyczaje. Mianowicie: więcej strategii komunikacyjnych w domu w stosunku do osób sprzątajacych. No, to już mamy zadanie na ten rok. A oto zasady;
1. Należy sobie uświadomić, że między panią a podwładną istnieją wzajemne związki uczuciowe ( o proszę!). Należy unikać zbytniej poufałości, lepiej zachować minimalny dystans, pozostając jednak sympatyczną. Urocze!
2. Od samego początku należy ustalić swoje zasady. Wszystko, o czym rozmawiacie, nie może wyjść na zewnątrz. Pomaga to wprowadzić nastrój wzajemnego zaufania. Tak, już to widzę.
3. Należy nauczyć się rozpoznawać swoje uczucia: irytacji, rozumianej jako złość, w stosunku do pomocy domowej. Pani proponuje, by pozwolić zatriumfować inteligencji, uczynić wysiłek i wyrazić to, co się dusi w środku. Należy się także spytać, tym razem samej siebie, jak w jasny sposób przekazać słowa krytyki.
4. Zawsze należy wykazywać szacunek dla osoby, jak pomoc nazywa panią (co jest mniej ogólne i nieczłowiecze?). Być może pracuje ona na nisko płatnym stanowisku (ale przecież mozna płacić więcej?), ale ułatwia swojej pani życie.
5. Należy unikać oskarżeń wobec osoby, na przykład, że źle pierze. Tak samo wobec męża na przykład, też nie musi umieć, i nie tylko tego. Wiadomo zresztą, że ja piorę lepiej, i to nie ja, Ksenia, to mówi.
6. Trzeba umieć wyważyć komplementy i krytykę, czyli mówiąc inaczej : kij i marchewka. Jedną ręką głaskać, a drugą trzymać w uścisku. Tak nazwę tę zasadę bez ogródek. Pani ujmuje to tak: zbyt często zapominamy podziękować za dobrze wykonaną pracę. Brak uznania to najgorsze, co może być w pracy. Z drugiej storny należy wymagać, by było zrobione!
7. Należy się wykazać elastycznością. Pozwolić na małe wahania godzinowe. Żadna ze stron nie powinna się czuć urażona.
8. Odmawiać! To znaczy wywalić z pracy, mówiąc normalnie, gdy osoba nie spełnia wymagań co do sposobu sprzątania itp. Pani od razu podpowiada (pewnie sama użyła tych słów i sobie zapisała na zaś): Jest pani osobą godną szacunku, ale mój sposób funkcjonowania nie zgadza się z pani.
Uff, piekne, okrągłe i głupawe, nie sądzisz Ksenia?
W ogóle nie podoba mi się ta całość, nie sądzisz, ciągnie Ana? Co to ma być, podręcznik, jak być wielką panią dziedziczką na Sanżilu i w okolicach? I jak się odnosić do pomocy domowej/osoby, której już nawet nie można nazwać panią sprzątaczką, bo niby nie sprząta, tylko dba o powierzchnię? A co, jeśli szoruje coś w środku? Hę?
To już ludzie nie wiedzą, że to taka sama osoba, jak wszyscy? Że pracuje, a nie przychodzi dla własnej przyjemności? Co się dzieje Ksenia, powiedz sama...Ta pani psychiatra oraz ten lub ta, co wymyślili ten temat, mają chyba sami problemy z komunikacją, jak to pięknie nazwali na początku. I ten duch wyższości! Co za ohyda. No, powiedz, potrzebne to?
Nie wiem sama. Mi tam u Martinów dobrze, bo Ana niezbyt dokładna sama, a Roman chce tylko, by było tak, jak chce Ana. Ale różne rzeczy się słyszy wokół. Nie wszystkie panie dziedziczki na Sanżilu są tak pobłażliwe dla złego prania czy to przeze mnie, czy przez Romana, jak Ana w przypływie dobrego humoru. Nie jest łatwo, mówię ostrożnie. Panie dziedziczki patronki nie zawsze są miłe, oj nie. Historii takich znam na pęczki.
A, stąd ta prośba o coaching, rozumiem już. Te szkolenia nie są przeznaczone dla tzw. osób, lecz dla osprzątywanych. No wiesz co, dobrze więc, że wprowadzili, ale straszne, że musieli, nie uważasz Roman?
W faktach przedstawia się to tak: 113 tysięcy osób, podsuwa statystykę Roman. W tym 96% to panie, czyli zgadza się z naturalnym rodzajem dżender. Polszczyzna zna na szczęście rodzaj męski, więc i na te 4% znajdzie się rozwiązanie gramatyczne, czyli sprzątacz. Albo porządkowy. I to mimo że w Belgii, to tak napiszę, bo kto sprząta? Polki. I może jeden Polak też. Na czarno i na czekach, których zresztą krąży coraz więcej, w 2012 roku, jak nastałam na nowo - 122 miliony. Na własne oczy widziałam może kilka, bo moja stałka taka specjalna. Ale zasady dobrze znać i przypomnieć czasami Anie, co sama właśnie przetłumaczyła.
No comments:
Post a Comment