Rodzina. Najpiękniejsza oczywiście na zdjęciu, i to starym, bo oglądanym na papierze. Miiardów rodzin kursujący po internecie wte i wewte onlajn nawet nie liczę, nikt ich nie patrzy, jak mawia Iwonek, to i nikt nie podziwia.
Ale okazuje się, że na Sanżilu i w okolicznościach, a konkretnie w samej samiuteńkiej Brukseni, lud nie chce być sam samiuteńki i rodzina zanotowała wzrost. Konkretnie: rodzaj mieszkania nie w pojedynkę. Konkretniej: niekoniecznie jest to rodzina. Jeszcze konkretniej: różne są tego przyczyny. Wreszcie najkonkretniej: to nie tyle chęć łączenia się w pary, co pieniądze.
Bo jak mawiała babka Any Martin, co widać ze słów, które zacytuję niniejszym - osoba światła i światowa jakby nie było: jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze.
I chodzi o pieniądze? zagaduje Roman.
A jakże.
Chyba raczej o ich brak, mruczy Ana Martin.
Po co mamusiu, chce wiedzieć Iwonek.
Dlaczego synku, poprawia z automatu Ana Martin.
Dlatego, że ludzie mieszkają razem, bo nie mają pieniędzy. A tak jest taniej.
No tak, ale tylko z jednej strony, tłumaczy nam Ana, osoba światła i światowa, jakby nie było. Owszem, tak jest taniej, bo małe mieszkania są najdroższe i wcale ich tak dużo po Brukseni nie ma, wbrew pozorom. Ale mieszkanie z kimś - przede wszystkim oznacza bezpieczeństwo. Emocjonalne. Mianowicie: masz kogoś przy boku, nie mając go lub jej jednocześnie. W każdej chwili można się wymiksować i wyprowadzić, bez rozwodów, łez, pakowania waliz. Było - i nie jest.
Nie pisze się w rejestr, uzupełnia zadowolony Iwonek.
Ana, ale to nie tak, że się wtrącę, wtrąca się równie światły i światowy Roman, chociaż co ja mówię, nikt Anie u nas w domu nie dorówna, a gdzieżby tam: rośnie liczba rodzin, bo rośnie liczba prawdziwych rodzin. Takich z mamą, tatą i dziećmi.
Oraz Ksenią, uzupełnia Iwonek.
Czasami i Ksenią, owszem. Ale głównie chodzi o dzieci, których w Brukseni rodzi się coraz więcej. A najwięcej - w rodzinach, gdzie co najmniej jedno z rodziców ma obywatelstwo innego kraju.
Czyly jak naszej, odkrywam.
Brawo.
Brawo Ksenia, biją brawo Iwonek z Grochem.
By podać konkretne liczby: w 2015 r. w regionie brukselskim, czyly w Brukseni, na Sanżilu i tym podobnych, naliczono 290 tys. rodzin złożonych z więcej niż jednej osoby, co daje 54 %. Co oznacza wzrost o 5% od 2001 r. Do tego, kiedyś brukseńska rodzina liczyła średnio 2,01 osoby czy osób, a teraz już 2,14.
Czyly urosło, kiwam głową.
Zmalało natomiast w Walonii i we Flandrii, no ale że ich tam się i tak więcej zwykle w jednej chałupie gnieździło, mianowicie 2,37, to spadek to 2,30 i tak oznacza, że o głowę wyprzedzają Bruksenię.
Głowę dosłownie, potakuje głową brukseńską, nie walońsko-flamakową jakąś, Ana Martin. Prosto z sanżilowskiej rodziny. Będzie nas więcej. Tych głów i główek.
No comments:
Post a Comment