Oczywiście, że jak każda brukseńska bywalczyni i bywalec w porywach do hipsterki, wiem, gdzie się bywa. W każdy dzień tygodnia, a szczególnie środy, szczególnie jeśli jest to targ, szczególnie, jeśli na szatlę.
Albo szatlen, sama nie wiem. W stronę szaletu w każdym razie, nie tyle lokalowo, co zdecydowanie w wymowie.
Albo bliżej kasztanów, wymyśla Ana. To po flamandzku. Kastele.
Ja to nawet stwierdziłam w jakimś momencie, że takie życie od środy do środy może być całkiem przyjemne, przyznaje sie do słabości Ana Martin; co poniektórym żal pe-el co prawda, że od dobrych dwóch lat nie wolno konsumować trunków po 20, ale przecież można skonsumować je wcześniej lub na przystanku pod kościołem trinite, prawda?
Polak potrafi przynajmniej, a Belg niech bierze przykład albo radzi sobie we własnym zachodnioeuropejskim zakresie.
Co to za nazwa właściwie, ten szalet, co jest bardziej szatlenem?
Kasztelan po polsku. Tak tytuł feudalny.
Zdalny, bo co? bo nie dosłyszałam.
Feudalny. Z dawnych struktur władzy, gdy takie kasztelan - w Polsce - a szatlę - bliżej Sanżila lub okoliczności, byli oddelegowani rzez króla i rządzili sobie na jakimś terenie. Szatlen - bo z zamku. Szato. Stąd przeszło do polskiego, to znaczy nie od szato, tylko od kastelu. Kasztelan, szatelan - panowie na zamkach.
Tak w skrócie międzynarodowo-językoznwczym, madrzy się Roman.
To znaczy, że teraz już ich nie ma? tylko na placu się ostali, i to na tabliczce?
Właśnie że są! odkrywa Ana.
Kto jest mamusiu, ci panowie od króla? chce się dokształcić Iwonek.
Tak jakby, tylko że tym razem nie od króla ci oni, tylko chyba jedynie z tytułu. Czyly feudalnego, niezdalnego już, systemu. Cała Belgia o tym mówiła. A teraz, skoro chwilowo przycichł 22 marca - mówi znowu.
Mianowicie cztery lata temy zamordowano kasztelana z Wingene. I odtąd niewiele więcej wiadomo, oprócz tego, że to prawdziwy sryler: dwie bogate rodziny. Bogactwo. Skrywane mroczne namiętności. Gangster bez skrupułów. Wynajęci mordercy. Tak w skrócie.
A nie w skrócie?
Prawdziwy sryler flamandzko-flandryjski w mrocznej scenerii zamku. Jak w kryminale normalnie. Plama krwi. Oskarżony teść. Pedofilia. Ucieczka do Australii, do której nie doszło. Narkotyki i hormony. Podżeganie do morderstwa zięcia. Analiza de-en-a 68 podejrzanych. Tajemniczy przelew przed śmiercią.
Potem: długoletnie milczenie podejrzanych.
Wreszcie kilka dni temu: przełom. Pierwsze zeznania.
Jeszcze ta sprawa bedzie męczyć lebelżów, prognozują spece od sensacji. Za dużo tu kasztelanów i takich innych, co mają znajomości tu i ówdzie. Za dużo feudalizmu, nawet jeśli już ci on niezdalny. Za dużo pieniędzy i krzyżujących się interesów i interesików.
I to wszystko zdarzyło się naprawdę, nie dowierzam.
Naprawdę. Dlatego może lepiej, że na naszym placu szaletowo-kastztanowym zabronili picia po nocach. Kto wie, do czego by mogło dojść. Główny podejrzany w sprawie kasztelana też mówi, że tylko chciał spuścić lanie. A wyszedł kryminał normalnie.
No comments:
Post a Comment