Ha, nie ma to jak języki, zawsze twierdzi Ana Martin, i chyba jednak zacznę sie przychylać ku jej opinii, choć raczej jednak i może na pewno - niechętnie.
Bałagan bowiem powstaje przez te tłumaczenia, nawet jeśli i na pewno wręcz - ciekawy.
Przykładowo szczurza dziura - tak Ana Martin przetłumaczyła z rana tytuł z lesłara, mianowicie odnoszący się do wizyty jakiegoś tam trampka, co tam nam z nieba spadnie samolotem w tym tygodniu, na chwilę zresztą, zanim my się wzbijemy w lot i tym lotem polecimy na weselicho, nawet jeśli to tylko rajan.
O co chodzi ze szczurami mamusiu? Mamy w domu zwierzątka takie?
Myszki? dopytuje z niedowierzaniem Groch, spoglądając na obrazek.
O, Grochu, dzięki, rozpromienia się Ana!
Dzięki Grochu, woła za Aną Martin Iwonek; a za co mamusiu?
Bo to nie szczurza dziura, tylko mysia dziura!
Którą to nazwą nas określono - nas, Brukseńczyków nie z Molenbeka, ale z nim solidarnych.
No ale rat to nie mysz?
Udajemy, że nie dowidzimy i traktujemy go jako szczura, tłumaczy Ana Martin. Nic się z tego powodu nie dzieje?
Ale o co w ogóle się rozchodzi?
Wszystko przez tego trampka i jego dziurę. A nawet nie jego - tylko szczurzo-mysio- molenbekową. Bo on tak był określił tę dzielnicę, a ponieważ lebelż poczuli się dotknięci w całości, a nie tylko dzielnicowo/gminnie/komunalnie czy językowo - teraz mu to wypominają z okazji wizyty. Natowskiej.
Zaraz zaraz, pokażcie mi oryginał przez y i co on w ogóle raczył był powiedzieć w chwili językowo-geograficznego olśnienia, jak to na niego przystało.
Helhol.
Co? wybałuszam oczy.
Helhol.
Co to tatusiu?
Ksenio, spisuj: hellhole.
Co to?
Piekielna dziura. czarcia dziura. Diabelska dziura.
O czym on mówi? głupieję.
O tym, o czym ty. O Molenbeku naszym brukseńskim.
Ale przecież szczurzy był dopiero co?
Mysi, Ksenio, krzyczy Iwonek.
O , właśnie!
Najważniejsze, by trampek przeprosił Molenbek, Bruksenię i lebelż.
Reszta jest językami.
No comments:
Post a Comment