Mam dość..wymiękam... pogoda, zawsze i ciągle od nowa. Nie ma od niej ucieczki. A wśród Polaków, nawet wśród tych nie podłączonych do tiwi, jak my - też nie.
Wymiękam - do znudzenia powtarza od rana Ana Martin, przy lekturze fejsa i takich różnych innych wiadomości, co to do niej nadeszły.
Spłynęły, jak krople deszczu.
Tak powtarzam, bo wymiękam, uparcie wymięka Ana, wachlując się.
A co się stała Ano, martwi się o stan ducha ślubnej Roman. I ciała, bo jej wczoraj przygrzało nieźle na spotkaniu z takim jednym panem od przyrody i w zwyczajowym biegu między szkołą jedną i drugą, żłobkiem, karuzelą, placem zabaw oraz kinem z taką jedną, co po sąsiedzku wśród więzień mieszka.
Ubierz się może nieco, w końcu pada dziś.
O właśnie, Ana podskakuje jak oparzona. Wymiękam, bo od pogody oszaleć można.
Nie rozumiem? mówiłaś, że o pogodzie w naszym domu na Sanżilu i w okolicznościach nic nie mówimy, bo i tak naród tylko o tym, odkąd maj okazał się marcem garncem i kwietniem pletniem w jednym i naród, czy to w Polsce D, czy to pod oknem na dzielnicy, tylko o jednym?
W tym ty, Roman, zawodzisz mnie?
Oj Ana, nie przesadzaj.
Nie przesadzam! Co z tego, że skończyło się chwilowe lato i nastały deszcze. Ważne - że wszyscy postanowili to skomentować.
Mianowicie, że trzeba się ubrać, i że co ta Ana taka rozebrana. A Ana rozebr(ana) specjalnie, by prowokować. Oto nasza Ana cała, czy rozebrana, czy ubrana, taka sama.
Staram się nie narzekać, ot co. A już na pewno, nie koncentrować na tym, co od nas niezależne. Mianowicie, że pada znów w tej Belgii, że pikniku być nie może, bo pochmurno, choć prosto w oko razi, więc jednak może być, ale stołów nie rozstawili, bo wiadomo, Belgia, zawsze może lunąć; że zimno, że wietrznie, i głowę urywa, że bez wiatru wreszcie i flagi na Woluwach nie wieją. Że już nie wiadomo jak się ubrać i że w Polsce jest ładnie zawsze, kraj obiecany po prostu, i słońce świeci, z czego ojczyzna matczyzna wręcz słynie?
Hę? odzywa się Roman.
A tak, zasłyszane na schodkach rajana do Krakowa dziś o 6 rano, kiedy to upał nasz sanżilowski był raczył się przenieść królewskim szlakiem na wschód. A ci, co go tu z ciężkimi westchnieniami przeżyli - jakby o tym zapomnieli, i od razu uderzyli w dobrze znaną nutę.
Jęku ogólnopolsko-belż -pogodowego mianowicie.
Więc mam dość i wymiekam. Od dziś ani mru-mru o pogodzie. Zawsze można wyjechać i próbować odnaleźć się w innych okolicznościach.
Ubrani i rozebrani - czy to ważne w końcu?
No comments:
Post a Comment