Wednesday, 14 October 2015

(340 szuman wizytowy

Promocja, marketing, reklama...W czasach Kongresu ciężko uciec u nas na Sanżilu od tych słów. Ana Martin i inne promują, co wlezie, i jak wlezie, nie da się tak, to inaczej przepchną swój pomysł. Mogłaby się Bruksenia Tysiąc od nich uczyć skuteczności, oj mogła. A już na pewno - ci co zarządzają Szumanem. 
Szumana nie trzeba promować, zgryźliwie oznajmia Roman, który właśnie tam robi. Sam się wypromował umiejętnie jako najbrzydsze rondo Ojropy, a może i świata. 
O co chodzi, pyta Ana. A  o to, że gazety belż, w rodzaju lalibr i lesłar, przystąpiły do ofensywy, by wreszcie coś z tym zrobić. Szumanem, co to szumiany jest, szumowinowaty nawet chwilami. 
Konkret? Mało konkretów masz? Nie wiem, nie bywam, wzrusza ramionami Ana.
To po kolei: niekończący się remont stacji kolejowej i metra; remont nawierzchni; zablokowane pasy; budowa nowych budynków; wieczne manifestacje i blokady; technopolis. Na koniec - wiatr urywający głowy.
Brr, Ana, dobrze czyly, że z rzadka tam bywamy.
Ja za to codziennie, wtrąca Roman. No ale w środku siedzi,że przypomnę, w biurze, umysłowy jest; brzydoty nie widzi za wiele, tylko ściany, a naich my, to ładnie chyba.  Ardeko i arnuwo ma, jak zjedzie na dzielnicę. Bo na Sanżilu secesja, jak kiwi nauczało w łykend.
Szumanowska brzydota bije za to po oczach na całego tych, co to zjeżdżają do Brukseni, napalają, że kartie ełrope-en, że będzie pięknie i bogato, a tu od razu zaczynają się schody.
Wróć - schody się nie zaczynają, przypomina sobie Ana. Ruchome przynajmniej, bo te betonowe, tymczasowe, piętnastoletnie w międzyczasie - jak najbardziej. To dlatego wszak tam nie bywamy, bo jak z wózkiem buzkiem się wydostać? Wszak nie każdy garnitur przedłoży pomoc nad garnitur, a tym na szpilkach, czarnych obowiązkowo, wnoszenia proponować nie będę?
No tak, my mamy te schody, a turyści - inne. Mianowicie: brak oznaczeń, gdzie iść. Jeśli nie wpadną do kadzi z betonem, może i uda im się w końcu wynurzyć na powierzchnię. A tu można mieć więcej lub mniej szczęścia i albo wejść wprost do budynku komisji, z którego się jakoś wyjdzie kiedyś, albo i tak, że się trafi na dłuuuuugą prostą, gdzie przejście dla pieszych za 300 metrów. Dlaczego by nie?
To nie jest najgorze. Bo turysta niejedno widział i przyjmie na klatę. Najgorsze jest to, że jak już wyjdzie na powierzchnię - to nic tak naprawdę adnego nie widzi. Wszystkie budynki z innej bajki. Chaos komunikacyjny. Żołnierze z karabinami. Ważniaki spieszący się na ważne spotkania. Nic przyjemnego.
I co chcą zaradzić?
Nic nie robią właśnie, ani unia, ani miasto, tylko stoi toto rozgrzebane i straszy kolejne pokolenia turystów. A miała być wizytówka, unijna i brukseńska. Dlatego widzę tu kolejne pole do popisu dla brukseńskiego Kongresu, gdzie diabeł nie może, tam babę na ef pośle! 

No comments:

Post a Comment