Muszę sama siebie pochwalić, że co jak co, ale za dzisiejszy tytuł należy się nie tylko tytuł Polaka roku, ale i Polki, co to kiedyś może zostanie przyznany w czasach na EF. Póki co: terrrrrainkognita chrzęści w zębach, odkąd żem wyczytała w artykule o podróżach polskiej królewny, że tam to ona właśnie tym razem nie była.
W Polsce natomiast była, taka była prawidłowa odpowiedź, a to faktycznie inna wymowa zupełnie, niż ryryry z terrry.
Lylyly s telllllly podchwytuje Iwonek. Ksenia, co to?
Ana, co to, odbijam piłeczkę, bo takich pytań się akurat nie spodziewałam.
Przede wszystkim jedno wielkie nieporozumienie, dzieciaki wy moje. Po kolei: królewna polska była w Polsce, to fakt. Z wizytą królewską. Ho ho, podłapuję, na wysokim szczeblu? Tak, najwyższym. Co? Z samym prymasem czy jak ten tem w czepcu się zwie, się widziała? Nie, z nim nie, póki co, tych w czepcach, choćby ich 7 na sobie mieli, jak setbonje nie przymierzając, nie liczymy do wizyt państwowych, chyba że to Watykan, ale gdzie Rzym a gdzie Krym?
W Polsce póki co najwyższy szczebel to chyba prezydent, co Roman? zastanawia się Ana.
Licho wie. Zresztą wszystko jedno, mental podobny. Nie no Ana, nie bluźnij. No dobra, odpuszczę; ale nawet jeśli teraz nie jest podobny, to wkrótce będzie, już po niedzieli, jeszcze tylko Iwonek dumnie zakreśli dwa lewe nazwiska i już będą one przegrane!
Ale u kogo ta wizyta więc? I co to ta terrrra?
Ach, no tak. Wizyta w Polsce. Głównie A niestety, bo szczebel wysoki. Trochę kolacji, uśmiechów, błysków fleszy. Normalka. Do tego - zakulisowe wizyty biznesmeńskie. Jak zawsze. Trochę pisaniny w prasie i nagrań w tiwi - bo czym zapełniać programy. Jedyna różnica w tej terrrrze.
Mianowicie?
Bo w tej okazji wszyscy, zarówno na Sanżilu i w okolicznościach, jak i w Warszawie i okolicznościach, w tym Łapach zapewne, przypomnieli sobie, że królewna jest stąd. Stamtąd właściwie. Z Polski C czyli skądś. I że już była na matczynej ziemi, i że serce jej łzwiło, a usta same układały do polskiej mowy.
Oczywiście w ilości słów kilku, a nie recytacji Mickiewicza czy innej adwokacji, wyzłośliwiam się. Już ja widzę, jak Łotwa ojczyzną nie moją, ale i nie jej.
Prawda, to, tym bardziej, że to Litwa.
Ale Roman przyznaj, że sprytne marketingowo - pałac puścił łzawe info na cały świat, że oto królewna wraca na ziemię, która nie jest jej nieznana. Polki ugór. Gleba. Terra to gleba właśnie. Inkognita przez c - nieznana. Polska natomiast znana i miła.
Tak to się wypełnia treścią jedno wielkie nic, jak nic innego nie ma do napisania, kątempluje Ana.
To zna ta nasza królewna Polskę, ukochała ją sobie i chce wesprzeć duchem, czy nie? Zbudujemy nad Wisłą drugą Brukselę czy nie?
Tera to naprawdę terra incognita, śmieje się Roman. Zobaczymy wkrótce. Już w niedzielę o 21.
No comments:
Post a Comment