Tuesday, 10 November 2015

(349) mięsem

Jeść czy nie jeść, oto jest pytanie, że tak sobie pozwolę zastanowić się nad talerzem. Pełnym. Mięsa. Ministeki dziś. Produkt stąd, codzienny, z sieciówki doniosłam; chyba lebelż nawet, lecz czy z Sanżila - ręki (też mięso) nie dam sobie uciąć. Smakuje jak polskie w każdym razie. A B i C.
Tu ministek, a w Polsce - minister.
Oj...jęczy Roman na samo wspomnienie ministrów, bo przecież mięsem rzucał nie będzie przy dzieciach. 
Pewnie z rzeźni na Anderlechcie ministek za to, bo skądby, zastanawia się na głos Ana Martin. Roman, jak myślisz?
Jakby to była ci baranina, to bym się nie zastanawiał, ale to na talerzu tym tu? Co to w ogóle jest? Świnia jakaś? Krowa? Wół czy byk? Co nam tu Ksenio zgotowałaś?
No zgaduj dalej, zgaduj zgadula. Mięso belż, a nazywa się amerykan. To chyba chodzi o usa, co? Takie żarciki sobie robię, jak Iwonek, nie przymierzając.
Amerykan, podskakuje jak oparzona Ana. Americain było napisane na pudełko Ksenio?
Tak, a co? Filet do tego chyba.
I z kolrojta to przyniosłaś?
Nie, nie z kolrojta. Z colruyta.
Czyli kolrojta, krzyczy Ana Martin. Dawajcie mi zaraz te talerze! Do kosza! Iwonek, otwieraj! Nie ten, ten to na papiery. Zielony kosz, synku! Tylko do środka, nie obok. No ładnie, dziękuję.
Ale o co chodzi Ana, uspokaja ślubną Roman.
Onlajn siedzicie, a nic nie wiecie, denerwuje się Ana. Toż to czy dni mijają, jak kolrojt nakazał zwrócenie do sklepów wszystkich paczek z amerykanami. 
Bo co?
Bo bakteria.
Jaka?
Niedobra. Dla dzieci szczególnie. Listeria monocytogenes.
Piękna nazwa, zachwycam się. Brzmi jak imię i nazwisko jakiejś księżniczki przynajmniej. Urodziwa listeria. Jak z bajki doprawdy.
Ale to bynajmniej nie bajka, tylko rzeczywistość. Wszystkie paczki ostempowlane 1111 muszą wrócić, inaczej może być źle. Trąbia o tym wszystkie media, jacy z was onlajnowcy, tylko fejs i fejs, co? kpi se Ana. Tymczasem zaraza jak nic hula po Sanżilu.
A my tacy dobrzy, dla niej gotowaliśmy! Urodzinowo! W zamian ona nas obraża, że my behape nie znamy niby. Za jakie grzechy? Wielkie mi co, połowę zjadłam już tej listerii bakterii i żyję.
I w całej Belgii też nikt nie zszedł, przecież fejs by spać nie dał od takiego njusa. Uwagę odwracają od polityki, ot co.
Słuchajcie suchajcie, mam świetny pomysł, że polecę Iwonkiem, olśniewa mnie. A może ta akcja jest jakoś połączona ze strajkiem lufthanzy? Nie chcę być prorokiem w nieswoim kraju do tego, ale czy wam nie wydaje się dziwne, że w jednym tygodniu wybucha i afera mięsna, i dolecieć nigdzie nie można? Nie możemy, znaczy się?
Kto znaczy się?
My, Polacy A B i C! Czy to aby nie zamach na naszą niepodległość? Albo jej święto czzterojedynkowe przynajmniej? Na anine urodziny? Na nowy wspaniały rząd wreszcie?
Ksenio, chyba cię te wybory opętały! Ale w sumie idea niezła. W dniu, w którym załamały się nasze fejsowe łole od kilogramów zdziwienia, że oto mamy takich ministrów, że nijak nie idzie pojąć, za jakie grzechy - może faktycznie ktoś wybrał atak listerii. Zamiast histerii. 
Ulitował się czyly nad narodem wybranym, by już w Dniu Niepodległości mówić o czym innym, niż jeden mini-sterek z drugim, podsumowuje Ana. Zamiast ministerka mamy ministeki. Chyba smaczniejsze, może i dzięki bakterii.
Ładniej się także nazywają i wyglądają, że wtrącę.
Ana proponuje: niech Iwonek z kosza wyłowi, chętnie się dobrowolnie zarażę bakterią i trafię do mediów; niech w Polsce A B i C roztrąbią, że Tusk i zachód Polaków zagranicą trują. Mięsem. Niech im będzie. Listeria zawsze lepsza niż histeria, a zresztą oceni to historia. Bo to 11.11. Minister kontra ministek.

No comments:

Post a Comment