Młodość idzie, można by powiedzieć, patrząc na zdjęcie pewnego pana. Kręcone włosy, oliwkowa cera, ani jednej zmarszczki, rok urodzenia taki, że Ana krzywi się, że to w ogóle dorośli jesteśmy. 1989. Na Molenbeku, a gdzie. Tak, to o nim będzie, najsłynniejszym ostatnio lebelżu. Salahalejkum, czy jak to mówią.
Salam alejkum mówi się na dzień dobry, a ten pan tu to Salah.
Sałat sałat, śpiewa Iwonek.
Nie sałat, Iwonku. W arabskim nie ma literki ł.
Nie? dziwi się Iwonek. To jakie są mamusiu?
H. Samo. Gardłowe. Aż kulą w gardle stanęło.
Jak to, Saleh - jak ta piosenkarka z włosami tak wspaniałymi, jak głosami? dziwię się. Bo wydaje się, że to więcej niż jeden głos, jak się odezwie. W grudniu na Foreście!
Nie, ona to Selah z kolei. I włosy ma blond i proste zdecydowanie. A on ma ciemne i kręcone. O ile nie miał, bo kto wie, czy żyje.
Nie tylko my na Sanżilu się nad tym zastanawiamy. Wraz z nami wszyscy w kilku krajach, milicje, polisy, politie, politycy, polityczki, wojsko, prezydenci i tacy inni. Gdzie ten Salah sałat?
A było go wcześniej zgarnąć z tej kafeji na Molenbeku, gdzie podobno był konsumował znaczne ilości tego i owego. To nie łatwiej?
Mądra Ksenia po szkodzie, zmienia Ana Martin nieco taki jeden wiersz. To co, każdego w kawiarni mają kontrolować milicji-policje, kto nie jest rodowitym...właśnie, kim? Belżem? Europejczykiem? Białym jak Iwonek? Nie da się i na szczęście jeszcze aż tak świat nie oszalał.
Ale tak by nie było tego całego galimatiasu z sałatem.
A skąd wiesz? Przecież to tylko ogłupiały wykonawca rozkazów nawet nie wiemy czyich tak naprawdę, bo prawdziwe mózgi zamachów siedzą pewnie w jakimś namiocie na pustyni.
Sałat to natomiast zapewnie niezbyt myślący palacz trawy oraz amator piwa. Kiedyś, bo teraz to niebezpieczny wariat. Kiedyś - jak każdy lebelż, z żupilerem w dłoni. Wcale nie żaden radykał, wręcz nieradykał - tak go zapamiętano na dzielnicy 1080. Dziewczyny, lusterko, przyczeska i te sprawy. Kokot, tak go widzieli znajomi.
Śmiesznie, kokot, mamusiu! raduje się Iwonek.
Ano kokot. Pięknił się, zamiast myśleć. Tak to się kończy.
Ej Ana, a co to za głupoty? Jakby to było najważniejsze w jego życiorysie, że lubił sobie podrasować fryzurę...myślę, że gorsze jest to, że od kiedy go zwolnili ze stibu, i za jakieś kradzieże wsadzili za kraty, już nie było dla niego odwrotu. To w więzieniu go pewnie zwerbowali.
Zaczęło się od religii.
Jak zawsze, kątempluje Ana.
A potem co? Potem go wypuścili, a on dalej palił i podrywał. Na pokaz. Podobno stosował technikę dysymulacji - czyli nie zdradzał się ze swoimi planami. Tak to się mądrze nazywa, mądrzy się komisyjny Roman. Nawet próbował nawiać do Turcji, ale go złapali i oddali lebelż. No to dalej siedział i palił, przygotowywał się, aż przyszła jego pora.
De tajm is nał.
Co?
Taka płyta była za mojej młodości, wspomina Ana. Nastała pora, przyszedł rozkaz i sałat postanowił wybuchnąć. Ale nie wybuchł. Stąd bombowy kongres. Ale o tym - nowego dnia. W nowe salahalejkum.
No comments:
Post a Comment