Thursday, 19 November 2015

(355) se nevrati

Tak, owszem, dziś tytułowo lub tytularnie nie z polska zaczynam. Tak, owszem, jest to zapewne z czechosłowacka, a może nawet z jugosłowiańska, choć taka Ana Martin twierdzi uparcie, że takich krajów nie ma. Jak to nie ma? W szkole mojej na mapie jakoś były. To co, były się i zmyły? Senewrati?
O to zagramaniczne senewrati chodzi właśnie. Se nevrati, jak równie uparcie twierdzi Roman, więc idę na ustępstwa, w duchu demokracji, której coraz mniej, więc podtrzymuję całą sobą tę nieojczystą tradycję. Niech mają. A demokracja - senewrati też.
Co jednak o wiele bardziej się senewrati - choć chyba by można bez się, gdyż zastąpiło je se - to złote czasy pieniądza na Sanżilu. Wiem, co mówię, swoje na fotelu  u fryzjerki odsiedziałam. I oto się dowiedziałam:
że teraz to żaden zarobek, nie to, bym się skarżyła, tak źle to nie jest, ale pani wie, jakie to kiedyś były czasy? Na sawoju jeszcze.
Gdzie? wtrąca się z poczekalni Ana Martin.
Na sawoju, tu na sawła obok, tak się mówiło.  Tu, za rogiem mieszkałam, przy samym ratuszu. Bo to dwadzieścia lat będzie, jak na Sanżilu strzygę, a osiem jak mam tu zakład. Wcześniej też robiłam, tylko wszystko na czarno, u siebie w łazience obcinałam. 
Panie moje, to były kolejki! Ludzie normalnie na klatce siedzieli, tylu było klientów. A teraz? Mniej teraz, trudno. 
To senewrati, podpowiadamy z Aną.
Rację panie mają. Ale może też nie warto żałować.
Newarti czyly, krzyczy prawie że Ana.
Dodam, że dzieci mam zdrowe, bez alergii, całe życie w farbach i włosach się tarzały i nic nie mają. Zaznaczę do tego, że ja taka matka polka jestem i bym nie skrzywdziła, jakby alergie miały czy cóś, ale one tak same lubiły. A teraz pomagać nie chcą, córcia tylko pieniądze by brała, a pomagać nie chce. Patrz pani, inne czasy.
To senewrati, podpowiadamy.
Zgoda, panie. No ale trzeba robić swoje. Ale te złote czasy, ech.
No ale teraz ma pani przecież karierę, satysfakcję taką, że na swoim. Wszystko tu pani, sama sobie pani sterniczką, i jaki sukces! pociesza strapioną Ana.
Niby tak, ale pieniądze nie te. Dobrze przynajmniej, że na Molenbeku nie inwestowałam, słyszały panie, co tam się dzieje?
Słyszałyśmy, kiwam głową w pelerynie. Włosy spadają. Groszek się rzuca do zbierania, ale piesek szybszy.
No ale pieniądze to nie wszystko, pociesza w międzyczasie Ana dalej. Poza tym, jak pani to sprzeda jakimś lebelż, to dopiero będzie fortuna! Więc nie ma się co martwić, że córcia nie chce przejąć zakładu, będzie pani bogata na starość.
Jednym słowem - sevrati kiedyś.

No comments:

Post a Comment