Wednesday, 25 November 2015

(358) ...i 1080 rządzi jednak

Nagadałam, nagadałam, że zmykają ludziska z Molenbeka, a tu proszę. Znam też takich, co się cieszą, wymienia Ana. Przynajmniej są w centrum wydarzeń. 
Na przykład miła pani z Mietka, co to ledwo Groch do Mietka wkroczy, ups - wjedzie - już się do niego uśmiecha. Gdzie to ona myślała, że historia się nia zainteresuje. Sama siedzi z krzyżówkami, zawsze pogodna, to i myślała, że tak dosiedzi do śmierci na obiedzie w Mietku. A tu nie, mówi Anie ostatnio, bo one dwie to teraz kumpelkami są.
Fajna, to i zagadnąć fajnie. Ana lubi takie znajomości z niczego, potwierdza Roman.
Lubię, w życiu liczą się ludzie i fajne momenty z nimi, a nie przed ekranem. Będę tak dalej robiła, z wózkiem czy bez buzka, i to po wszystkich dzielnicach.

W każdym razie wczoraj pani mówi tak do Any, bo przecież nie do mnie, jeszcze nie ten poziom u mnie: A wie pani, mój syn, ten com pani o nim opowiadała, co żonę ma z Rosji i 3 dzieci, nie wiadomo po co, bo to niedobra kobieta jest - wie pani, że on się wyprowadził.
Ana: Nie.
Pani: Owszem, ależ tak. I wie pani dokąd?
Ana: Nie wiem, a dokąd?
Pani: Na Molenbek właśnie. I bardzo sobie chwali, bo na Albercie to im podłogi drżały od tramwajów. A tam - cisza, spokój, widok na pola. Ale to nie to chciałam pani powiedzieć. 
Otóż czy zdaje sobie pani sprawę, że włączam ci ja tiwi, jak się to wszystko działo, patrzę - a w kamerze dom mojego syna? Biegnę po okulary, bo ja tłumaczką byłam, jak pani zupełnie, to i wzrok teraz nie ten, no i lata; w każdym razie okulary na nosie, a dom ten sam.
To ja za słuchawkę i dzwonię do  niego: Słuchaj synu, o co chodzi?
On uchyla firankę i nie widzi policji. 
Ana: Pewnie nagrali dla tiwi, bo ładny ten dom?
Pani: Nie kochaniutka, ja to mam swoja teorię. Ta jego żona, Rosjanka, co jej nie lubię - i dlatego kazałam zrobić rozdział majątku i dom na niego kupiłam, a jak - a musiałam na niego, bo inaczej bym emerytuty nie dostawała, co to za babcia, co domy kupuje, by się pytali, i rację by mieli - a więc ona, ta nienasza - wie pani, gdzie ona pracuje?
Ana: Nie, a gdzie?
Pani, tryumfalnie: W emeszecie lokalnym normalnie  (znaczy się: nie po polsku mowi, ale tak Roman tłumaczy). A  po francusku nie mówi! To jak to jest możliwe kochana? Kto ją zatrudnił, pytam ja, jej teściowa?
Ana: Kto?
Pani: Właśnie pani pytam i do służb z tym pójdę! I tak się dziećmi nie zajmuje, nie to co pani, wszędzie z Grochem, to i niewiele się stanie, jak mamusia na trochę wyjedzie, nie sądzi pani?
Ana: no nie wiem...matka to matka..a syn co na to?
Pani: Jak taki głupi i naiwny to się go pytać nie będę! Szpiega w domu ma i nie reaguje! To i nie dziw, że potem mu dom kamerują i na świat idzie.
Połknęła, zapłaciła i poszła.

No comments:

Post a Comment