Są imprezy i imprezki. Niektórych zapraszają tu, a niektórych - tam. Raz się nasłucha większych bzdur, raz mniejszych. Jedno pewne, zdaniem Any Martin - wszelkie oficjalne okazje są stracone pod względem rozmowy. Można tylko łowić wieści uchem i łypać okiem, by wyłapać, kto coś wie. Ciekawego do opisania. Zasada taka - im się mniej ludzie znają, tym większe bajki bajają.
Nie bajki może, ale ogólniki. Bezpieczne. Miłe dla każdego. Nieprzynoszące szkody. Grzeczne i uładzone. Nie to, co kongresowe rozmowy Any z tymi na ef. Tam to się dzieje tak, że naprawdę, nikt normalny, znaczy się nie tylko mężaty, żonaty w wersji hetero, nie chciał w tym uczestniczyć, bo i nic by nie pojadł przy tym jazgocie. Nie połapał, w czym rzecz, ani sensu nie wyłapał.
O, wypraszam sobie. Czasami są njusy godne uwagi. Jak ten o winie.
Wino zawsze godne uwagi, ochoczo podchwytuje Roman.
Ale tu wino jest winne, czyly mamy dodatkowy smaczek.
Smak wina...mmm...Roman marzy nadal.
Pewnie mmm to dla znawców, a dla nieznawców: skandal. I tylko nie wiadomo, czyja wina.
Wina wina, jeśli Ksenio chodzi o to samo, co lesłarowi.
O to, a skąd Ana wiesz?
Bo przy stole tkim jednym aliganckim była o tym mowa. O winie wina.
He - nie łapie niewinnie Roman.
To ta historia z wizytą polskiej królewny w Polsce A B i C, tłumaczy Ana. Taka nuda, że musieli zrobić njusa z niczego.
Njusy są głownie z niczego, na to Roman.
Tak, ale ten szczególnie. Chodzi mianowicie o to, że dziennikarze, zwani dziś mediami, się jakoś specjalnie nie popisali i nie kowerowali zbytnio tej wizyty, jak to napisał kolega z bibisi. A potem trzeba było oddać materiał, zapełnić czymś szpalty. Padł prikaz: piszcie o winie, bo w dodatku o nim puste strony dotąd. No to się byli wzięli, zawzięli i napisali.
Źle i nieco złośliwie, uzupełniam.
Kto co i jak?
No ci lebelż z lesłara. O napitkach winnych i niewinnych, jakimi w Polsce A, A powtarzam, raczono królewskich. Mianowicie wykryto, że wino to kosztowało tylko 12 ojro za butelkę.
I co z tego, nie rozumie Roman. To nieźle, co?
Nieźle, ale jeden gazetowiec z drugim uznali, że za tanie. I w świat poszedł zły piar Polski A, A powtarzam.
Phi, żeby to tylko taki piar Polska A i inne, nie wspominając Molenbeku nawet, miała ostatnio...winne wino wydaje się tu całkowicie niewinne. Czym się tu przejmować?
Imydżem Roman, imydżem. Okazuje się, że od razu zrobiono risercz, za ile to lebelż zaserwowali naszym. I wyszło, że za 14.
Czyly co, o dwa ojro się rozchodzi?
Na butelce, Roman, na butelce. A ile ich było, tego nie podano.
E tam, bzdury jakieś. Co ty za Ana za wieści przynosisz z tych imprez swoich damsko-damskich. Wstyd i wasza wina, a nie wina wina. To już lepiej dalej molenbekać.
No comments:
Post a Comment