Monday, 16 November 2015

(352) molenbekając

Proszę, proszę, naprawdę nie wiadomo, kto kiedy wypłynie  Co kiedy wybuchnie  lub - co gorsza - wystrzeli. Kto kiedy się ujawni. Francuz w Belgii, Belg we Francji, auto z Brukseni na ulicach Paryża - czasami wystarczy tylko tyle i sława gotowa. Lub niesława, co w świecie mediów oznacza to samo, zdaniem Any Martin, zgorszonej karierą Molenbeku.
Molenbek! Molenbek! - o tym tylko wszyscy od soboty. Chyba nawet w Polsce na ściance tego nie było, by cała dzielnica nagle została celebrytką.
Od piątku wieczorem nawet molenbekuje, kto żyw, to wtedy się zaczęło. Pif paf wielkie. Olbrzymie. Przerażające. Jedno pewne - że jest na ustach i smartfonach wszystkich, co się liczą w tym świecie, Brukseni, a może nawet kosmosie. Łącznie z królami zapewne.
Molenbekają raczej. Molem bekają. Odbija się ten Molenbek, oj odbija. Belgia zawrzała, twierdzi czytający w oryginale przez y Roman. Jak to możliwe było? Widać było.
A w Polsce też rozliczne pytania - Jak to sfotografować  jakim obiektywem? Jakie tło dać? A w ogóle - gdzie to jest? takie pytanie muszą sobie stawiać zdenerwowani paparaci.
Paparac-ci, jak wymawia Ana Martin, przeperaszam, ojeju i Jezu, nieuczonam w portugalskim.
Paparazzi, jak się pisuje, poprawia Roman. To angielski jednak, skoro się on zna też. Albo udaje.
Wszyscy czyhają na Molenbek.
To już molenbekaj poprawnie. Dwa e. Molenbeek. Niech się uczy Polska A B i C oraz sanżilowska, że dzielnica, o której mowa nieustannie w tiwi i takich innych - tak się zapisuje, leży w Brukseni i o mało tam Ksenia nie mieszkasz, oznajmia Roman.
Ja? Niby ja, Ksenia Bru? 
Tak, ty, nie inna. 
Ale przecież ja wierzę! W naszego Boga, dodam, nie tego z Molenbeku! To czego ja tam miałabym szukać?
Nie ty Ksenia, tylko Roman tam loftu szukał. I znalazł. 
Ana, pamiętasz?
Pamiętam, pamiętam, to jeszcze przed chłopakami było. Ładny. Oderemontowany. I to nie polskimi rękoma, tylko lokalnymi, molenbekowskimi. Z ogrodem. Schodami. Byłoby jak ulał dla stawiającego pierwsze kroki Grocha.
Ale nie jest, ulżyło mi.
Bo co? 
Po pierwsze: ciemnawo. Po drugie - pustawo na ulicach, bez drzew. A po trzecie - jednak religia.
Co, że uszom swoim nie wierzę - Ana Martin i religia? 
Tak. Bo wierzyć nie mam zamiaru, ale nie chcę też być jedyną kobietą z odkrytą głową w promieniu kilku ulic. Ma się te zasady na ef - że skoro faceci mogą bez czapy, to kobiety też. Tego chcę, a na Molenbeku - nie dostanę.
I co się stało z tym loftem? Nie wiem, poszedł w inne ręce, którym chusta nie przeszkadza. Abo i ten pan tam mieszka do dziś. Nie ma co żałować, bo w ten sposób jest Sanżil i inne atrakcje.
A co, jeśli oni byli z tego mieszkania właśnie? Ci, co strzelali. Co, jeśli to oni zakupili?
Nie sądzę Ksenia, ale sprawdzić można. Była wczoraj ta olbrzymia obława, co spać nie dawała po mieście. Zaraz zaraz...nie, ulicy nie podają, ale bym się naprawdę zdziwiła, gdyby to było tam. Za duże okna były po prostu.
Co nie zmienia faktu, że Molenbek jest odtąd dosłownie wszędzie. Wszyscy się uczą, gdzie to jest. Jaki skład ludności ma, jakie szkoły i zakątki. Dlaczego to Francuz był, choć nie do końca. A efekt taki - że i tak nikt nic nie wie.
Bo objąć rozumem się tego nie da, kwituje Ana. Oby to był ostatni raz.
Jedyne co widzę na plus - to że Molenbekiem wreszcie się ktoś zajmie. Miasto Bruksenia czyli. Że ktoś przemyśli i pomyśli, kto tam spiskuje i dlaczego. Że jak to jest, jak się kogoś zostawia na pastwę losu. Jak się burmistrz nie stara.
I ta sława, ach - dodaję.
Ksenia, niesława, grozi palcem Ana. Oby Sanżil nie musiał się nigdy z taką mierzyć...strach pomyśleć po prostu, że to by się mogło dziać pod bokiem! Niech już Sanżil lepiej polskością stoi, choćby we współczesnym politycznym wydaniu...bo to po prostu śmiech na sali, lepszy niż bekanie strachem!

No comments:

Post a Comment