Monday, 20 June 2016

(443) taksi

Nie bywacie tam, mówić mi nie musicie. Sama rzadko kiedy wyściubiam nosa z Sanżila. Nie trzeba w sumie, okoliczności mamy tu na dzielnicy tak sprzyjające, że wystarczy, by żyć i pożyć i odetchnąć. Ale wcale nie żałuję, że udałam się nad kanał. Do tego taksówką. 
Taksówką do taksi a-ha!
Do a-ha się udałaś? One na Molenbeku już działają, za kanałem; dzielne dziewczyny artystki z a-ha. Malarki i takie tam.
I odważne, dorzucam.
Do a-ha też owszem doszliśmy; po obraz szorowaliśmy wózkami z Izera, jak żeśmy już je wydostali z 51 - zwanego przez Iwonka starym tramwajem. Stary, jary niby na szynach, ale drzwi to ma niejare zupełnie, oj nie. Udało się jednak wózki wyrwać, z pomocą lokalnej młodzieży, tej co się jej pod hasłem emi-imi w Polsce D boją zresztą. Mili byli. Potem do a-ha po obraz.  A potem taksówką na taksi. A-ha!
I odwagi nie trzeba było bynajmniej Ksenio, bo tam jest po prostu fajnie inaczej. 
A-ha, krzyczą zgodnie Iwonek z grochem.
Aha, to chodzi o aha. Aha, rozumiem. Taksówką żeście jechali na turn i taksis. I aha, fajna gra słów wyszła.
Aha, mamusia rozumie żarcik, cieszy się Iwonek. Brawo mama!
No tak, taksi żeśmy pruli, bo ulewa to była niezła w tę krwawą niedzielę. Ale że taksi na taksi - to się filologom nie śniło. 
Tour & taxis. Tak zapisują to lokalni we wszystkich dialektach naraz. Przepisałam bez błędów. Stare poczty, magazyny, przestrzenie jakieś niesamowite, że taksówką można by jeździć, jakby się nóg na wózkach nie miało wyrobionych. Ładne!
I mało kto tam bywa, dopowiada Roman. A szkoda. Stoją takie domiszcza nieużywane, co rusz coś tam dobudowują, ale naród jakoś nie bywa. No może na festiwalach i w operze krwawej ostatnio. Ale tak - jakoś słabo.
Może to przez ten adres, zastanawia się Ana Martin. 
Ale to dobry adres, odpowiada Roman. Bruksenia Tysiąc.
Może koniuszek tysiąca, odważam się wtrącić. Jakiś zagubiony wśród Molenbeków, Żetów dżetów i Lakenów. Nikt przy zdrowych polskich zmysłach A B C i D nie powie, że to tysiak, tylko dwa razy przeżegna, a co najmniej zastanowi, zanim tam podjedzie.
Ale że warto - to i piszę. Na prośbę Any, która chce odczarować miejsca. I ładnego pana z opery, który tam do czerwca za rok co najmniej porządzi. Kto wie, może się uda kogoś ściągnąć, nawet może z Uklów lub Woluwów. Tym bardziej że miejsca tam tyle, że nawet jakąś swojską majówkę by szło zorganizować.
A więc na początek - taksówką lub piechotą nad kanał do tur i taksis!


No comments:

Post a Comment