Ana Martin robi w sztuce. Tak, takam z niej dumna, że właśnie tak zacznę pisanie o dwóch takich w czapkach, pod którymi Ana robi. A raczej: pod których przewodnictwem milczy, choć wedle słów Romana tytuł każe, by ją słyszeć.
Bo ten hir to nie tutaj, tylko słuchać. Albo usłysz.
To po angielsku, dlatego aż tak skomplikowane. Z tymi formami, czy inny trybami.
O pisowni nie wspominając, bo wtedy to całkowicie zmienia postać wogle już na hear. Widział ktoś coś takiego? Słyszał o czymś takim? Słyszała?
W każdym razie Ana Martin podobno miota się po scenie. Kaj się zwie teatr w wymowie, a w pisowni: kaai. Co podobno z kolei oznacza brzeg. Nie, nie w dialekcie z Sanżila, tylko raczej z okoliczności tych innych, gdzie po flamandzku. I gdzie są większe pieniądze na sztukę.
Które z kolei trafiły do tych dwóch w czapkach, do sztuki czyly.
Do Any nie trafiły, bo to wolontariatem się nazywa. Czyly za darmo się robi. Ale że to sztuka, to Ana mówi, że nie szkodzi w ogóle, a jeszcze się cieszy, że może brać udział.
Na Molenbeku się to rozgrywa, wyobrażacie sobie? Ale takim bliskim, uspokoję tych, co bardziej strachliwi. Bo nad kanałem. Mówiłam przecież. Kaai. Zapamiętajcie.
Skorzystaliśmy za to na darmowych biletach, Roman i ja, bo Ana kochana nas zaprosiła, a przecież każdego mogła zaprosić na takie oglądanie po flamandzku, choć ani słowo nie pada.
A na nas padło - wybór Any.
Słowa nie padły za to żadne, za to dźwięki. I wtedy zrozumiałam, o co chodzi z tym całym słyszeniem.
O usłyszenie dźwięków i ciszy.
Uszami tylko się posługując, bo oczu się nie ma.
Ma się je w ciemnościach.
Jak? Sprawdźcie sami. Już nie za darmochę, ale i tak luksusowo mało.
Bo to sztuka. W kaju. Kraju flamandzkim.
www.kaaitheater.be
Spektakl: Hear.
Do obejrzenia,a raczej: odczucia/ wysłuchania w dniach 25-27 stycznia
No comments:
Post a Comment