Monday, 23 October 2017

ditru

Słuchajcie moi mili, koniec października, a ja oczom swoim nie wierzę. Bo dopiero co pisałam o pomyłkach spermowych, wczoraj  w Brukseni odwiedziłam protesty przeciwko błędom lekarskim, a nie myśl sobie Roman czy Ano Martin jedna, to aż 20 tysiaków w Belgii, ho ho; potem doszło, że stanie tek, czyli autobusy TEC, czyly jeździć nie będzie jak do pracy pod Bruksenię i w okoliczności.
A dziś z rana, zimnego już, bo lato się ostatecznie skończyło - aż mnie zmroziło, choć takiej zimy to aż nie ma, mimo że narzekający Polacy z Sanżila oczywiście już w lamenta uderzyli - nie no, tegom to się nie spodziewała.
Patrz bowiem Roman na tego tu, i pomyśl sobie, co z nim chcą zrobić.
Kto to?
Ten tu?
Hmm.
Nie no, ten zbrodniarz?
Ano. Ditru. 
Tak piszą, a raczej czytają. Piszą: Dutroux.
A co o nim.Właśnie to, co mnie zmroziło. Bo już dialektem na tyle władam, że rozumiem. Rozumiem, że znalazł się adwokat, który będzie wnosiło jego zwolnienie z więzienia po badaniach psychiatrycznych.
Co? Narodowego więźnia numer 1, numero uno, znienawidzonego chyba bardziej niż Salamalejkum, chcą zwolnić przedterminowo?
No znalazł się taki jeden, co będzie teraz karierę na tym robił. 
Nie wiedzą już, na czym wypłynąć, ci adwokaci, doprawdy.
Nie myślą, co to oznacza, ot co. Kasa kasa i kasa.
Co to na to naród?
Wieść dopiero gruchnęła. Jutro opis dam, jak przetrawię, obiecuję!
No to jesień gorąca jednak, choć zimna już.
Ciekawe, co jutro się pojawi. Aż się boją lesłara czy libra.

No comments:

Post a Comment