Zapowiada się jedna z tych śród, których się nie zapomina, gadała wczoraj Ana od rana.
Po pierwsze - zebranie. W środę. I jest środa. I to jaka!
Środa wręcz.
Do tego: 11. Brakuje pełnego miesiąca do urodzin, nie tylko miesiąca, i belgijskiego dnia kobiet, co to go od lat obchodzimy w tym dniu urodzinowym właśnie, o czym zawstydz(ana) Ana raczyła była nie wiedzieć.
A tak się pięknie łączyło, że dziw, że tyle lat na Sanżilu i w okolicznościach, a nie wpadła na to, że wszystko ma znaczenie.
Wracając do środy - był to Międzynarodowy Dzień Dziewcząt. Nie jakiś taki głupi, jak w szkolnictwie za młodu Any, gdy dbało się, by dostały kwiatki i rajtuzy kiedyś i co najwyżej nie walnąć ich w głowę (dziś pewnie dostałyby zdjęcia księżniczki w ajfonach) - tylko taki, gdy my, stare na ef i starzy na ef, dokładamy jeszcze więcej starań, by małe dziewczynki wiedziały, że mogą wszystko.
Odzyskana moc dziewczynek czyly! Żadna mi tam utracona.
Dzieci do czynu.
Jak taki Iwonek i Groch oraz różne ze środy. Środy też.
Jaki dziś dzień, pytał wręcz Iwonek nocą, gdy ledwo patrzył na oczy, bo matki za zebraniach, dzieciarnia męska kongresowa razem, ojce na ef ogarniają to szaleństwo, częściowo przy pomocy tiwi, no co robić, jak matki obradują.
A już wiem: jesteśmy środą, przypomniał sobie. Środą.
Właśnie: zebranie kongresowe. Nie będę wam odliczać ani wyliczać, ile jeszcze mamy tu do 25 listopada, ale mało czasu. A wtedy - wszystkie do sanżilowskiego CPASu na popas mózgowy i gębowy też. Będzie się działo, oj widzę to po programie, co go Ana w środę ze mną i innymi na ef omawiała.
Gorąco i burzliwie. Do północy. Ze środy i Środą.
Ach, ta środa. Same znaki.
Środa oleju do mózgu doda, ot co.
Jesteśmy środą.
No comments:
Post a Comment