Po tym wszystkim, przez co ostatnio przeszły Sanżil i okoliczności - terroryści, rozmowy o ojtanazjach, marsze w sprawie kobiet, czarne protesty, protesty wszelkie inne, strajki - tego nam tylko brakowało w sumie - afery ze spermą.
Czego, że przeproszę bardzo, krztuszę się wytwornym rogalem od samego Pola, Paula w pisowni, co to je jednak zdecydowanie lepsze robi, rogale, znaczy się, niż większość emi-imi piekarzy z Madu, Sanżosa czyly, gdzie właśnie z Aną przebywamy, szykując się z takimi różnymi światowymi kobietami do podsumowania takiego jednego światowego marszu.
Przyznaję się do tej wyższości kultury francuskiej w tym względzie całkowicie bez bicia. Najlepsze krłasanty są z Francji i tyle.
Maślane. Dobrze się kruszą, co się nazywa rozpływaniem w ustach w języku reklamy.
Afery ze spermą, powtarza Ana Martin, a mi wpada do gardła kolejny polowy okruszek.
Wiedziałam, że tak to się musi skończyć. W końcu za miedzą, w Holandii, gdzie dialekt ten sam, co na Sanżilu, tylko to ten drugi, nie od krłasantów, ale boterhamów, już od lat prasa i inne media społecznościowe i starego rodzaju huczą o oszustwach, do jakich doszło przy sztucznych zapłodnieniach od dawców w bankach spermy. O licznych siostrach i bratach lub braciach, porozrzucanych po całym kraju i nieznających się nawzajem. O tych, co myślą, że są siostrami i bratami czy braćmi, a nimi nie są, o czym nie dowiedzieli się nie tylko od swoich rodziców, co nawet nimi nie są biologicznie, ale i od tych, co zarządzają bankami.
Albo dowiedzieli, co gorsza, od tych, co im się wydawało, że na ulicy widzieli ich klona jakby, a ci nie wierzyli. Póki sami nie zobaczyli
O poszukiwaniach bez końca.
O tragediach.
I o tym Ksenio moja, zaczyna się mówić w Belgii. Lalibr donosi z rana, że są już 2 przypadki udowodnienia oszustwa. I połączenia ze sobą sióstr i bratów przyrodnich, braci też.
Ale , moja Ksenio, to i tak nic w porównaniu z prawdziwym wymiarem tej sprwy. Mianowicie, że ludzie chcą wiedzieć, kim są, a tak naprawdę - każdy i każda teraz może się dziwić i zacząć szukać.
Gdzie czyly?
W międzynarodowych bazach DNA-, deena, zwanego w dialekcie od krłasantów ADN, adeenem. Potem wynajmuje się detektywów, potem się dziwi, potem płacze.
W końcu sąd. Ale że w Belgii to nowość - jeszcze nie wiadomo, co gdzie kiedy.
Jakby jesień gorąca nie wystarczyła, która się zresztą dziś kończy, to jeszcze zima.
I lato.
Lata całe wręcz, moja Ksenio.
Nie ma ucieczki od prawdy, moja Ksenio. W tym najgorszej.
No comments:
Post a Comment