Wednesday, 25 October 2017

w arlonie

Lapolis dwoi się i troi ostatnio, przed zmianą czasu jeszcze, by było co na koniec roku zapisać: tu złapią nowego Salama, tu kogoś, kto z nożem ganiał po Anessensie, tu wypiszą kilka mandatów i są sukcesy.
Lec rządzi i tak Ditru i Ditru. Nigdy się z tego nie wytłumaczą, gdzie byli, co robili, potrząsa głową, bo przecież nie włosiem, Roman. Ksenio, tyś młoda była, tam w Polsce B ówczesnej do szkolnictwa chadzałaś, ja po Polsce A kursowałem wte i we wte po wysokich sądach, ale Ana już na komisji robiła. Ana, pamiętasz, co to się działo?
Chodzi ci o ucieczkę Ditru z nyski? W Arlonie? W 2004 r.?
A jakże.
No tak. Straszliwe to w sumie było. Proces miał być koło Luksemburga, to pamiętam, jak prasa dzień i noc autostradą w lotniska waliła. Wydarzenie epokowe, można by rzec, gdyby nie przerażające okoliczności.
I tak się Belżik przejęła ta sławą okoliczności, światłami, zdjęciami, że jakoś zapomnieli o Ditru. Wywiad na prawo, wywiad na lewo, deszcz leje. Ditru rozejrzał się też wokół, że nikt nie pilnuje, tylko łapie swoje 5 minut sławy; więc hop! już go nie ma. 
Bo lapolis zostawiła otwarte drzwi furgonetki.
Jak to? uciekł?
A tak. Sobie chyłkiem wychynął w Arlon z suki policyjnej i już był w ogródku, już witał się z gąską...
W Arlon? Arlonie? Biegał tam normalnie? Za granicę nawiał prawie?
Całkiem sporo ubiegł. Na szczęście w Belgii, bo to by był problem, jakby koło Ikei, co wtedy jeszcze zresztą na granicy z Luksemburgiem nie stała, ubiegł. Problem międzynarodowy by był.
Ale złapali, pytam zaniepokojona.
Tak. Ale cały świat znów się śmiał z lapolis, choć to wcale nie do śmiechu historia była. Ja z dala od Sanżila jeszcze wtedy byłam, ale swoje pamiętam, nikomu w Belżik wesoło nie było.
I nie sądziłam, że Ditru wróci.
A tu proszę. Niby go nie, zamknięty na fest, a jednak jest.

No comments:

Post a Comment